Na początku tygodnia oczy praktycznie całego świata skierowane są na działania Rosji na Ukrainie. Poniedziałkowy wieczór przyniósł głośne orędzie Władimira Putina, w którym poinformował o uznaniu przez Rosję dwóch separatystycznych regionów w Donbasie (tzw. republik ludowych: Donieckiej i Ługańskiej). Jednocześnie rosyjski prezydent wezwał do obrony tych terenów przez wojska rosyjskie, co de facto oznacza inwazję Rosji na Ukrainę.

Jak można się było spodziewać, na pierwsze reakcje ze państw zachodnich nie trzeba było długo czekać. Jednak wśród zapowiadanych i narzucanych sankcji na razie brakuje konkretnych wzmianek dotyczących rosyjskiego sektora naftowego. Niemnie ceny ropy są podtrzymywane wysoko przez sam fakt, że Rosja to jeden z kluczowych producentów ropy na świecie, więc konflikt na Ukrainie może odbić się na dostawach na światowym rynku naftowym.

Tymczasem pozostałe informacje fundamentalne na rynku ropy nie przemawiają już za wyższymi jej cenami. Co prawda globalne zapasy surowca są relatywnie niskie, ale zarówno USA, jak i kraje OPEC, stopniowo zwiększają produkcję. Ponadto pojawiła się realna szansa na powrót do irańskiego paktu nuklearnego, co oznacza możliwe pojawienie się większych ilości surowca. Ale oczy inwestorów i tak są obecnie skierowane przede wszystkim na Ukrainę.