Rynkami metali przemysłowych wstrząsnęła informacja o zamiarze wprowadzenia relatywnie wysokich ceł na import aluminium i stali do USA. Mają one wynieść odpowiednio 25 i 10 procent. Prezydent Donald Trump tłumaczył tę decyzję koniecznością ochrony krajowych producentów. Jego działania nie są dużym zaskoczeniem, ponieważ już wcześniej zapowiadał chęć lepszej ochrony rynku stali ze względu na – jego zdaniem – nieuczciwe praktyki innych producentów, zwłaszcza Chin.

Jednak politycy z innych krajów świata odczytali powyższe zamiary zgoła inaczej. Minister handlu Australii, Steven Ciobo, skomentował w piątek, że działania USA w zakresie ceł mogą doprowadzić do rewanżu ze strony innych państw, co nieuchronnie skończy się źle dla całej branży i doprowadzi do zmniejszenia liczby miejsc pracy w tym segmencie. Będzie to szczególnie bolesne dla Australii, która eksportuje spore ilości stali i aluminium m.in. właśnie do Stanów Zjednoczonych.

Również Chiny odpowiedziały na amerykańskie plany, wzywając USA do „większej wstrzemięźliwości w zakresie wprowadzania protekcjonistycznych praktyk i szanowania międzynarodowych reguł handlu". Chociaż przedstawiciele tamtejszego sektora stalowego określili plan Trumpa jako mało szkodliwy dla samych Chin (jedynie 2 proc. importowanej do USA stali pochodzi z Chin), to zapowiedziały reperkusje z ich strony, jeśli inne kraje pójdą w ślady Stanów Zjednoczonych.