Australijska spółka GreenX Metals (dawniej Praire Mining) zakończyła budowę księgi popytu, uzyskując zapisy na 12,4 mln akcji nowej emisji po 31 pensów za jedną. Wpływy netto z emisji wyniosą w przeliczeniu ok. 20,6 mln zł. Dla porównania kapitalizacja spółki wynosi blisko 480 mln zł. Kurs akcji spółki w reakcji na te wieści spadał na GPW we wtorek o ponad 10 proc., do 2,27 zł.
Środki mają zostać przeznaczone na poszukiwania w Grenlandii oraz na pokrycie kosztów administracyjnych działalności w okresie do wydania wyroku przez Trybunał Arbitrażowy w związku z zakończeniem rozprawy w ramach międzynarodowego postępowania arbitrażowego przeciwko Polsce. Inwestorzy mocno liczą na wygraną w tym postępowaniu, dlatego też zabezpieczenie środków na koszty administracyjne część z nich może odbierać jako sygnał, że postępowanie może nie pójść po myśli spółki.
Jakub Szkopek, analityk Erste Securities, oceniając zaangażowanie GreenX Metals na Grenlandii, wskazuje na profil firmy. – To spółka, która zajmuje się przede wszystkim koncesjami, poszukiwaniami, a mniej samym procesem wydobycia. To typowe dla australijskich firm, które mają szeroki portfel koncesyjny w różnych częściach świata – mówi. Podobnie było także w Polsce, gdzie spółka chciała koncentrować się na uzyskaniu dwóch koncesji. – Nie inaczej jest w Grenlandii, gdzie spółka chce poświęcić uzyskane z ostatniej emisji środki na kolejne badania dotyczące złóż miedzi. To jednak bardzo trudny teren prac rozpoznawczych, ponieważ prace można prowadzić przez kilka miesięcy w roku ze względu na trudne warunki pogodowe – dodaje Szkopek.