Jądro ciemności

KGHM Polska Miedź zaprzepaścił w ub.r. szansę uregulowania na dogodnych warunkach inwestycji w Kongu, która w 1999 r. obciążyła jego wynik kwotą 153 mln zł. Tymczasem prokuratura w Katowicach, która prowadzi śledztwo w sprawie nadużyć finansowych związanych z realizacją projektu Kimpe, zgromadziła nowe zeznania świadków i nie znane dotąd dokumenty.

Publikacja: 16.03.2002 07:50

Według nieoficjalnych informacji, przełomowe znaczenie dla dalszego toku postępowania mogą mieć informacje, których gotowa jest udzielić prokuraturze jedna z najważniejszych osób związanych z kierownictwem Polskiej Miedzi.

KGHM pozostaje ciągle jednym z największych producentów miedzi na świecie, jednak zasoby surowca za kilkanaście lat mogą się skończyć. Gdyby nawet okazały się większe, niż szacują je geologowie, to i tak ze względu na głębokość położenia ich wydobycie może stać się wkrótce nieopłacalne, w związku ze spadającymi cenami na Londyńskiej Giełdzie Metali. Zdobycie dostępu do nowych, tańszych źródeł minerałów jest więc kwestią być albo nie być dla lubińskiej spółki, zwłaszcza ze względu na zaciągnięte ostatnio poważne zobowiązania finansowe przeznaczone na modernizację sektora przetwórczego KGHM.

Rozwiązaniem problemu miała być hucznie fetowana na początku 1997 r. inwestycja KGHM w Kongu. Według ówczesnych komunikatów, szykujący się właśnie do debiutu na warszawskiej giełdzie dawny kombinat miedziowy uzyskał tanim kosztem prawo do eksploatacji i przerobu rud miedzi i kobaltu ze złoża Kimpe w słynącej z bogactw mineralnych kongijskiej prowincji Katanga. Szefowie KGHM - Stanisław Siewierski i Katarzyna Muszkat chodzili w glorii sławy menedżerów, dzięki którym Polska dostała udział w torcie pozostawionym przez belgijskich kolonizatorów. Po upływie 5 lat od zawarcia kontraktu pocztąkowy entuzjazm zniknął bez śladu. Z każdym rokiem rosną straty wynikące z błędów popełnionych przez osoby odpowiedzialne wówczas za negocjacje z kongijskimi przedsiębiorstwami - górniczym Sodimico (wtedy jeszcze Sodimiza) i górniczo-hutniczym Gecamines oraz pośrednikiem z Wysp Dziewiczych, spółką Colmet.

Raj pośredników

Firma Colmet, należąca do Krzysztofa Pochrzęsta (prywatnie osoby ustosunkowanej wśród polityków i spowinowaconej z Edwardem Wojtulewiczem, wieloletnim prezesem Impexmetalu - spółki, która była agentem zagranicznym Polskiej Miedzi) i naturalizowanego w Polsce Kongijczyka Jofy L. K., jest dotychczas jedynym beneficjentem inwestycji KGHM w Afryce. Rolę Colmetu w zawarciu i realizacji kontraktu kongijskiego przez KGHM od jesieni 1999 roku usiłuje wyjaśnić prokuratura, która wszczęła śledztwo po doniesieniu złożonym przez byłego prezesa Polskiej Miedzi Mariana Krzemińskiego i jego zastępcę Marka Sypka.

Spółka ta zarobiła co najmniej 10 mln dolarów, które KGHM przelał na jej rachunek w londyńskim oddziale Banku Handlowego dwanaście dni po podpisaniu umowy cesji, będącej teraz podstawą do roszczenia odszkodowawczego przez Polską Miedź. Prawdopodobnie właśnie o 10 mln USD - jak przypuszczają prowadzący śledztwo - zawyżona została cena kontraktu zawartego przez KGHM.

Nie była to jedyna strata Polskiej Miedzi w związku z inwestycją w Kongu. Umowy zawarte w 1997 r. nie zapewniły zarejestrowanej w Lumumbashi spółce KGHM-Congo możliwości przeróbki i wywozu wydobytej rudy, która do tej pory zalega na hałdach w Katandze.

W ocenie Prokuratury Okręgowej w Legnicy, która prowadziła pierwszy etap śledztwa, KGHM mógł stracić łącznie nawet 32 mln USD na umowach dotyczących złoża Kimpe. Z kolei według wstępnych szacunków delegatury UOP we Wrocławiu, straty mogły sięgnąć nawet 50 mln USD. Po skardze władz KGHM na opieszałość prokuratury w Legnicy śledztwo przeniesiono do Katowic. Na razie nie postawiono nikomu zarzutów. - Dostaliśmy opinię biegłych, która wymaga uzupełnienia, ponieważ pojawili się nowi świadkowie i nie znane dotąd dokumenty - prokurator Tomasz Tadla z Prokuratury Okręgowej w Katowicach nie ujawnia więcej szczegółów. Według nieoficjalnych źródeł, wkrótce może nastąpić przełom w sprawie, gdyż jedna z najważniejszych osób przesłuchiwanych przez prokuratora miała zadeklarować gotowość udzielenia wyczerpujących wyjaśnień pod warunkiem uzyskania statusu świadka koronnego.Po zawiadomieniu prokuratury następnym krokiem byłego prezesa KGHM Mariana Krzemińskiego było wynajęcie, znającej realia kongijskie, firmy King & King, która za 1,5 miliona USD zobowiązała się uregulować statusu inwestycji Kimpe.

Podpisanie umowy z King & King nastąpiło po tym, jak w marcu 2000 r. władze w Kinszasie wypowiedziały kontrakty Colmetowi oraz KGHM w związku z zaległościami finansowymi i niezrealizowaniem zobowiązań inwestycyjnych. Najważniejszym z nich miało być zdbudowanie przez Colmet za 17 mln USD nowoczesnej instalacji do przerobu rudy.

Uchwała, której nie było

Ze swej działalności King & King przygotował w czerwcu 2001 roku obszerne sprawozdanie, które otrzymał zarząd Polskiej Miedzi. Raport opisuje wiele nie znanych dotąd okoliczności związanych z projektem Kimpe. Ujawnia, że KGHM stracił miliony dolarów płacąc za eksploatację złoża i ponosząc koszty wydobycia rudy, mimo że nie miał, zgodnie z kongijskim kodeksem górniczym i inwestycyjnym, żadnych praw do wydobytych minerałów. Praw takich nie posiadał też pośrednik i trzecia strona zawartych w 1997 r. umów - firma Colmet International. Zdaniem autorów cytowanego sprawozdania, zarząd kierowany przez Stanisława Siewierskiego poprzez zaniechanie analizy prawnej umów Colmetu prawdopodobnie nieświadomie usankcjonował poświadczenie nieprawdy. Chodzi o przywoływaną w dokumentach rzekomą cesję praw i tytułów górniczych Sodimiza (dzisiaj Sodimico) na rzecz Colmetu. Miała ona zostać dokonana 5 października 1996 r. przez rząd Zairu (poprzednia nazwa Konga).

Takiej cesji nie można było dokonać z prostej przyczyny. W Zairze nie istniał w tamtym czasie taki organ władzy, jak rada ministrów, a tego typu przywileje, jak te, które miał uzyskać Colmet, przyznawane są wedle zupełnie innej procedury. Istotne jest też, że mimo wielu starań nie udało się wspomnianego w umowie rządowego dokumentu nigdzie odnaleźć - ani w KGHM, ani w Kongo. - Aby uzyskać koncesję, czyli prawo eksploatacji złoża i związane z tym prawo przerobu i eksportu, trzeba dostać zgodę ministra górnictwa, którą potem zatwierdza dekret prezydenta - tłumaczy Ryszard Żmuda, prezes firmy King & King, która w tym trybie uzyskała w Kongu w 2000 r., po dwuletnich staraniach, koncesję na eksploatację złóż ropy naftowej u wybrzeży Atlantyku. Zdaniem Żmudy, Colmet zawarł jedynie zwykłą umowę o współpracy z firmą Sodimiza. Nie miało to nic wspólnego z uzyskaniem jakiejkolwiek koncesji, a co za tym idzie - prawa do eksploatacji.

Firma Żmudy przeanalizowała wszystkie umowy zawarte przez KGHM w związku z Kimpe. W jej raporcie z czerwca ub.r. czytamy, że podczas wyjaśniania ze stroną kongijską kwestii prawnych został poruszony problem rozliczeń finansowych.

Stwierdzono poważne nieprawidłowości; większość pieniędzy, które wyszły z kasy KGHM, nie dotarła do Konga. Zamiast do Afryki powędrowały do Belgii. Informacje takie uzyskano od władz kongijskich, które miały prowadzić w tej sprawie dochodzenie. Jego rezultatów nie znamy. Nie bez wpływu na to była obstrukcja prowadzącej śledztwo prokuratury w Legnicy, która odmówiła we wrześniu 2000 r. współpracy z kongijskimi organami ścigania. Z dokumentów KGHM wynika, że z Lubina na rachunek bankowy Sodimico w Brukseli przelano 18,4 mln USD. Tymczasem - jak utrzymują Kongijczycy - dotarło do nich jedynie 4,2 mln USD. - Za resztę miała powstać instalacja do przerobu rudy - wyjaśnia prezes King & King Ryszard Żmuda. Dlaczego 14,2 mln USD nie dotarło do Kongijczyków i co się stało z tą kwotą - dotychczas nie wiadomo. Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że KGHM zapłacił 14,2 mln USD Colmetowi.

Utracona szansa

King & King miał też wynegocjować dla KGHM status koncesjonowanego operatora górniczego w Kongu, co umożliwiłoby Polakom odrobienie strat. Było to możliwe do osiągnięcia dwiema drogami. Szanse na uzyskanie suwerennej koncesji KGHM zaprzepaścił podczas negocjacji z przedstawicielami rządu kongijskiego w Warszawie, na początku 2001 r. Ostatecznie wybrano drugi, prostszy wariant, czyli utworzenie spółki joint venture z kongijską firmą Sodimico, która miała wnieść aportem koncesję.

Parafowane w Kinszasie 11 kwietnia ub.r. przez przedstawicieli KGHM i Sodimico porozumienie było milowym krokiem w tym kierunku. Spółka joint venture z udziałem Polskiej Miedzi cieszyłaby się wszelkimi udogodnieniami celnymi, podatkowymi i inwestycyjnymi. Polacy mogliby nie tylko wydobywać i przetwarzać rudę, ale także ją eksportować. Protokół z 11 kwietnia kładł też kres sporom o działalność KGHM na mocy umów zawartych z pośrednikami z Wysp Dziewiczych. W protokole czytamy, że Kongijczycy gotowi byli zaliczyć też dotychczasowe koszty budowy instalacji i opłaty poniesione przez KGHM na poczet kapitału nowej społki joint venture. Dotychczasowe, nie zrealizowane zobowiązania KGHM wobec Sodimico miały być rozliczone z zysku z przyszłej działalności spółki joint venture.

Do uzgodnienia pozostała wysokość udziałów wspólników. Uzależniono ją od wyników studium wykonalności inwestycji, które mieli przygotować Polacy. Punktem wyjścia było 55% dla KGHM i 45 - dla Sodimico. - Drogą objęcia nowych koncesji, które Sodimico było gotowe przekazać spółce za niewielkie odstępne, można było bez trudu uzyskać zgodę na podniesienie udziału KGHM do 85% - zapewnia prezes King & King Ryszard Żmuda. Jego zdaniem, porozumienie parafowane przez KGHM 11 kwietnia ub.r. otwierało stronie polskiej furtkę do odwrotu na dogodnych warunkach. Złoże o powierzchni 2000 km2, które Sodimico chciało "dorzucić" Polakom, można byłoby zbadać gruntownie i po wykonaniu studium wykonalności odsprzedać z zyskiem.

Pozwólcie nam stracić

Polska Miedź jednak nie podpisała ostatecznie protokołu wstępnego, wynegocjowanego przez King & King. Oficjalnym powodem miały być wątpliwości natury prawnej. Po paru miesiącach, gdy zniecierpliwieni Kongijczycy dali do zrozumienia, że gotowi są przejąć złoże Kimpe, we wrześniu ub.r. w Kinszasie wylądowali przedstawiciele KGHM z nowym projektem porozumienia.

Jego tekst nie był negocjowany z Sodimico i zawierał propozycje zapisów niezgodnych z lokalnym prawem kongijskim (np. parytet udziałów w joint venture - 90% KGHM i 10% Sodimico).

Wkład KGHM do nowej spółki miał obejmować "prawa do własności rudy ze złoża Kimpe, zawierającej 2387,08 ton kobaltu i 29943,73 ton miedzi, a także prawa do technologii przerobu metalurgicznego rudy", podczas gdy w świetle prawa kongijskiego Polska Miedź nie posiadała ani praw do złóż, ani do wydobycia rudy. Należały one do Sodimico.

- Jak widać, KGHM nie potrafił we własnym projekcie zagwarantować sobie w pełni podstawowej korzyści, czyli cesji praw górniczych - podsumowuje Ryszard Żmuda. Jakby nie dość było dotychczasowych wydatków na nierentowną inwestycję, w projekcie przywiezionym z Lubina, Polska Miedź wyrażała gotowość udzielenia pożyczki nowej spółce w Kongu.

Kongijczycy odrzucili propozycje KGHM. Oświadczyli, że mogą podpisać parafowane porozumienie z 11 kwietnia, w którego przygotowaniu brał udział King & King. Ostatecznie żadnego z protokołów nie podpisano. W międzyczasie, po wyborach parlamentarnych w Polsce zmienił się zarząd KGHM. Lubińska spółka wkroczyła w kolejny, szósty już rok, z przynoszącą straty inwestycją.

Obrót cudzymi

wierzytelnościami

I tak już skomplikowaną sytuację KGHM dodatkowo utrudniło zaskakujące posunięcie pośrednika z Wysp Dziewiczych. 8 września 2000 r. Colmet International dokonał bezprawnej cesji nie swojej wierzytelności na rzecz łódzkiego LG Petrobanku. Chodzi o zobowiązanie KGHM wobec Sodimico w wysokości 5,5 mln USD. Petrobank zareagował błyskawicznie i jeszcze tego samego dnia zażądał od Polskiej Miedzi spłaty długu w terminie 1 tygodnia wraz z odsetkami za opóźnienie. Formalnie KGHM przestał być w tym momencie stroną rozliczeń z Kongijczykami. - Kwota ta była bardzo dobrym argumentem przetargowym w rozmowach, dotyczących uregulowania statusu inwestycji Kimpe - wiceprezes King & King Paweł Solski rozkłada bezradnie ręce. Jego zdaniem, jeśli KGHM zdecyduje się wznowić negocjacje z Kongijczykami, będą one znacznie trudniejsze niż przed rokiem.

Wiceprezes Colmetu Jofa L.K., z którym rozmawialiśmy tydzień przed jego aresztowaniem pod zarzutem wyłudzenia gigantycznego zwrotu podatku VAT, zapewniał, że nie przyłożył ręki do transakcji z LG Petrobankiem. - Dowiedziałem się o tym z pisma Polskiej Miedzi. Pod wszystkimi umowami zawartymi przez Colmet muszą być dwa podpisy: mój i prezesa Krzysztofa Pochrzęsta. Ja takiej umowy nie podpisywałem - przekonywał. Według L.K., jeśli jego wspólnik sprzedał dług KGHM wobec Sodimico, uczynił to nielegalnie, gdyż Colmet nie miał praw do tej wierzytelności.

Nie znamy stanowiska Krzysztofa Pochrzęsta, gdyż jest on nieuchwytny.

W mieszkaniu nieopodal bazaru Różyckiego w Warszawie, gdzie kiedyś było biuro Colmetu, znajduje się teraz firma załatwiająca wizy i pozwolenia na pracę w USA. Jofa L. K. twierdził, że nie ma z kontaktu z Krzysztofem Pochrzęstem od stycznia ub.r.

Barbara Szołomicka z LG Petrobanku nie komentuje nabycia przez bank wierzytelności od firmy, która nie miała do niej tytułu prawnego. - Prawo bankowe zabrania udzielania jakichkolwiek informacji o klientach - przypomina. Według nieoficjalnego źródła, łódzki bank nie kupił długu KGHM od firmy Pochrzęsta, ale tylko przyjął go w komis.

Czarne chmury

Odwołany w grudniu ub.r. zarząd KGHM zmarnował czas, jaki miał na uporządkowanie statusu prawnego i finansowego inwestycji w Kongu. Polska Miedź nie tylko nadal nie posiada nowych złóż surowców, ale też ciągle nie może wywieźć ok. 162 -180 tys. ton rudy zalegającej na hałdach. Na razie nic nie wskazuje, żeby spółka mogła pomniejszyć straty poniesione przez 5 lat w Kongu. Ostatnią szansę ma wybrany w grudniu zarząd, w którym kluczową rolę odgrywają Stanisław Speczik i Stanisław Siewierski, obaj odpowiedzialni za decyzje inwestycyjne podjęte w 1997 r. Prezes Speczik dwukrotnie odmówił przez telefon wypowiedzi w sprawie Konga. Nie odpowiedział też na mail.

Według rzecznika KGHM Dariusza Wyborskiego, zarząd miał zająć oficjalne stanowisko w sprawie inwestycji kongijskiej po 20 lutego br., kiedy miał otrzymać raport z prac komisji wewnętrznej, specjalnie powołanej w celu zbadania stanu realizacji projektu Kimpe. Spółka dotąd jednak nie ogłosiła obiecanego komunikatu. Tymczasem lada dzień z roszczeniami mogą się zgłosić wierzyciele z Konga. W podpisanym przez KGHM aneksie nr 4 do umowy o współpracy pomiędzy Colmet i Sodimico, z 18 lipca 1996 r., jest bowiem klauzula, mówiąca, że "Sodimico rezerwuje sobie prawo do przedstawienia całości lub części swoich należności od Colmet i KGHM w zastaw, w instytucjach finansowych, w celu zabezpieczenia swoich projektów inwestycyjnych albo odbudowy. Colmet i KGHM zobowiązują się nie utrudniać tych działań, ale raczej je ułatwiać." W każdej chwili więc władze Konga mogą przejąć kontrolę nad inwestycją KGHM, co przy szybko normalizującej się sytuacji w tym arcybogatym w minerały kraju i rosnącym zainteresowaniu inwestorów, jest nader prawdopodobne.

Kto jest kim?

Stanisław Siewierski

- w styczniu 1997 r. prezes KGHM, od grudnia 2001 r. I wiceprezes lubińskiej spółki;

Katarzyna Muszkat

- w styczniu 1997 r. I wiceprezes i dyrektor ds. finansowych KGHM, od grudnia 2001 r. - prezes Telefonii Lokalnej Dialog (100% udziałów KGHM);

Stanisław Speczik

- profesor geologii, w 1996 r. brał udział w delegacji KGHM, która zapoznawała się w Kongu z warunkami inwestycji w złoże Kimpe, w styczniu 1997 r. wiceprzewodniczący rady nadzorczej KGHM, od grudnia 2001 r. prezes KGHM;

Marian Krzemiński

- od zimy/wiosny 1999 r. do grudnia 2001 r. prezes KGHM;

Marek Sypek

- od zimy/wiosny 1999 r. do kwietnia 2001 r. wiceprezes ds. finansów KGHM;

Krzysztof Pochrzęst

- prezes spółki Colmet International, pośrednika z Wysp Dziewiczych; prywatnie zięć Edwarda Wojtulewicza, byłego prezesa Impexmetalu;

Jofa L.K.

- wiceprezes Colmet International, ostatnio aresztowany pod zarzutem wyłudzenia kilkudziesięciu milionów złotych nienależnego zwrotu VAT wspólnie z kontrowersyjnym biznesmenem Krzysztofem H.;

Sodimico

- (dawniej Sodimiza) - kongijskie państwowe przedsiębiorstwo górnicze;

Gecamines

- kongijskie państwowe przedsiębiorstwo górniczo-przetwórcze;

King & King

- polska firma, która uzyskała od władz Demokratycznej Republiki Konga koncesję na wydobycie ropy i węglowodorów u wybrzeży Atlantyku; dla KGHM negocjowała uregulowanie z Kongijczykami stanu prawno-finansowego inwestycji Kimpe.

Surowce i paliwa
Bogdanka mówi o braku równych szans na rynku węgla
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Surowce i paliwa
Prezes KGHM: Unia Europejska jest i będzie dla KGHM kluczowym rynkiem
Surowce i paliwa
JSW widzi zagrożenia finansowe, ale chce je minimalizować
Surowce i paliwa
Nowa instalacja Orlenu na Litwie powstaje w bólach
Surowce i paliwa
KGHM o wydobyciu soli w okolicach Pucka zdecyduje w przyszłym roku
Surowce i paliwa
Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o zapasach gazu