Zdaniem zarządu KGHM , zorganizowany w sierpniu dwugodzinny protest przeciw planom sprzedaży przez Skarb Państwa części akcji KGHM był nielegalny, dlatego osoby, które wzięły w nim udział, mają wpisaną nieusprawiedliwioną nieobecność w pracy. Tym samym nie mają prawa do otrzymania czternastej pensji - chyba, że podpiszą oświadczenie, że w strajku uczestniczyły wbrew własnej woli lub nieświadomie.
Związkowcy utrzymują, że to zmuszanie do podpisywania "lojalek", ponieważ protest był legalny i odbył się po referendum strajkowym. Zapowiadają masowe pozwy do sądu pracy.
- To przypomina mi działania poprzedniego systemu, zastraszania i łamania kręgosłupów. Strajk był legalny i podejmiemy wszelkie działania, by pracownicy otrzymali należne im pieniądze - komenyuje Ryszard Zbrzyzny, przewodniczący ZZ Pracowników Przemysłu Miedziowego i poseł Lewicy.
Najwyraźniej jednak większość załogi wolała podpisać oświadczenie niż iść na wojnę z zarządem. Jak informuje Anna Osadczuk, rzeczniczka Polskiej Miedzi, postąpiły tak 1832 osoby na 1948 osób, którym wpisano nieusprawiedliwioną obecność w pracy (w koncernie pracuje około 18,5 tys. ludzi). Jak dotąd, spółka nie ma żadnych informacji o pozwach.
Legalność strajku i udział w nim członków rady nadzorczej KGHM (dwóch działaczy związkowych miałoby tym samym działać na szkodę firmy) z wniosku zarządu bada prokuratura okręgowa w Legnicy. Śledztwo zostało przedłużone do końca stycznia.