Silne mrozy spowodowały, że w kraju zużywamy obecnie około 64 mln metrów sześciennych gazu na dobę.

To o około 10 mln m więcej niż jeszcze tydzień temu. Z informacji podanych przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo wynika, że z zapasów w magazynach trzeba teraz pobierać około 23 mln m sześc. surowca, resztę zaopatrzenia uzupełnia import i wydobycie z krajowych złóż. Dlatego nie ma problemów z dostawami. Jednak jeśli temperatura nie wzrośnie, to na początku lutego Gaz System nie będzie mógł już tak dużo jak obecnie gazu czerpać z magazynów.

Taka sytuacja oznaczać może konieczność ograniczenia dostaw dla odbiorców przemysłowych i wprowadzenia tzw. 10. stopnia zasilania. Ten czarny scenariusz nie sprawdzi się, jeśli – jak zapowiadają synoptycy – w czwartek nadejdzie odwilż.

Obecnie magazyny są wypełnione w połowie i zapasy wynoszą (ze strategicznymi włącznie) około 800 mln m sześc. gazu. Groźba wystąpienia problemów z zaopatrzeniem to efekt braku porozumienia gazowego między Polską i Rosją. Jednym z jego elementów ma być wydłużenie w czasie wieloletniej umowy na dostawy surowca i ich zwiększenie. Przeszkodą w uzgodnieniu porozumienia jest brak ustaleń co do spłaty zaległych zobowiązań rosyjskiego Gazpromu wobec spółki EuRoPol Gaz. Sporna kwota to minimum 80 mln dolarów, a wynika z różnicy w opłatach za tranzyt rosyjskiego surowca przez nasz kraj między naliczonymi przez EuRoPol Gaz a płaconymi przez Gazprom.