Szefowie Lotosu zapowiadali, że do 2012 r. Petrobaltic na swój program inwestycyjny będzie potrzebować 1–1,2 mld zł, czyli 250–300 mln euro. Paweł Olechnowicz, prezes grupy Lotos, zapowiadał pod koniec ubiegłego roku, że rozważa możliwość upublicznienia Petrobalticu. A głównym celem miało być właśnie pozyskanie części funduszy niezbędnych na inwestycje. Na razie jednak trwają analizy. A ostateczna decyzja zarządu Lotosu w sprawie IPO spółki zależnej będzie zależała od stanowiska ministra skarbu i wyboru inwestora branżowego dla gdańskiej grupy.
Według ekspertów resort mógłby połączyć obie transakcje – sprzedać niewielki pakiet akcji Lotosu (ma około 53 proc. kapitału) i Petrobalticu jednocześnie. – Wówczas też być może łatwiej byłoby zobowiązać inwestora do dofinansowania programu inwestycyjnego Petrobalticu i ułatwienia dostępu do kolejnych złóż – uważa jeden z nich. – Skarb nie musiałby w takim wariancie od razu sprzedawać znaczącego pakietu akcji Lotosu, zamiast na przykład 30 proc. – tylko 15 proc. – dodaje. To – w opinii ekspertów – o tyle interesujący scenariusz, że dla MSP jednym z głównych kryteriów wyboru inwestora ma być właśnie dostęp do złóż naftowo-gazowych.
Nieoficjalnie mówi się o tym, że powinien to być koncern średniej wielkości, który już działa na Morzu Północnym, a więc tam, gdzie Lotos ma udziały w jednym z niewielkich złóż – YME. W zgodnej opinii ekspertów na zainteresowanie akcjami Lotosu ze strony największych koncernów z branży – czy to z Europy (Shell, BP), czy też Stanów Zjednoczonych (Chevron) – Skarb Państwa liczyć nie może.
Mało prawdopodobne wydaje się też, że na przykład norweski Statoil złoży ofertę na Lotos. Koncern miał już okazję doprowadzić do tzw. partnerstwa strategicznego z Lotosem, ale się na nie nie zdecydował. Poza tym realizuje własną politykę międzynarodową, w której istotną rolę odgrywają m.in. relacje z Rosją.
[ramka][b]Nowy prezes spółki Lotos Paliwa [/b]