Emisja jednej tony dwutlenku węgla kosztuje niemal równo 4 euro. To o wiele poniżej poziomu, przy którym w unijne instalacje do emisji CO2 opłacałoby się inwestować, tak jak chce Komisja Europejska. Analitycy zwracają wręcz uwagę, że przy kosztach emisji na takim poziomie cały unijny system obrotu uprawnieniami CO2 pozostaje wręcz bez większego znaczenia dla polskiej energetyki.
Backloading, do którego dąży Komisja Europejska, to opóźnienie sprzedaży uprawnień do?emisji nawet 900 mln ton CO2. Zmniejszenie ich ilości na rynku miałoby podbić notowania. Aby interwencja w kolejnych latach była możliwa, musi ją zatwierdzić Rada Ministrów UE.
Jednak zdaniem ekspertów taka jedna tego typu operacja nie będzie w dłuższym okresie skuteczna.
– Jeśli regulacja zacznie obowiązywać, to instalacje objęte systemem ETS (Europejski System Handlu Emisjami – red.) powinny być przygotowane na wzrost cen nawet o 40–50 proc., który może się utrzymać kilka lat. Analiza fundamentalna nie daje jednak podstaw do wyższych cen w długim okresie, gdyż bilans systemu ETS nie uległ zmianie. Wciąż jest w nim ogromna, wynosząca obecnie ok. 2 mld ton, nadwyżka – wyjaśnia Juliusz Preś, członek zarządu DM Consus.
Dodaje, że gorsze od wcześniejszych prognoz wyniki wzrostu PKB w krajach UE w 2013 r. dodatkowo przełożą się na zwiększenie nierównowagi. – Z tego punktu widzenia opóźnienie w sprzedaży uprawnień pozwoli tylko krótkoterminowo wesprzeć funkcjonowanie systemu. Innymi słowy, jest bardzo prawdopodobne, iż tuż przed końcem dekady ceny ponownie spadną jako efekt skumulowanej podaży uprawnień. Teoretycznie mogłaby temu zapobiec interwencja, która spowoduje trwałe zrównanie podaży i popytu – ocenia Preś.