Bruksela daje w nim zalecenia, w jaki sposób tworzyć i modyfikować krajowe systemy wsparcia dla energetyki odnawialnej oraz jak regulować działanie mocy rezerwowych, które uruchomić przy niewystarczającej produkcji energii w zielonych źródłach (np. gdy nie ma wystarczająco dużo wiatru lub słońca).
Jak powiedział unijny komisarz ds. energii Günther Oettinger, najwyższym celem rynku jest dostarczenie bezpiecznej i taniej energii. – Interwencja publiczna musi wspierać te cele. Musi być efektywna kosztowo i być dostosowana do zmieniających się okoliczności – zaznaczył Oettinger.
Obecnie w Polsce trwają prace nad nowym systemem wsparcia dla odnawialnych źródeł energii (mają one uzyskiwać dopłaty wywalczone na aukcjach). Jednocześnie najwięksi producenci energii, tacy jak PGE i Tauron, apelują o wdrożenie rynku mocy, który opierałby się np. na kontraktach różnicowych i gwarantował opłacalność nowych elektrowni węglowych, których opłacalność stoi pod znakiem zapytania, choć wkrótce mocy może zabraknąć.
Co komunikat KE oznacza dla polskich firm? W dziedzinie energetyki odnawialnej Bruksela chce, by wsparcie wynosiło tylko tyle, ile to konieczne. Jednocześnie ma ono wspomagać konkurencyjność zielonych źródeł. KE oczekuje, że modyfikacje systemów wsparcia nie będą działać wstecz, czyli nie naruszą praw nabytych inwestorów. Czy te wytyczne zostaną uwzględnione w polskich przepisach – okaże się już wkrótce, kiedy Ministerstwo Gospodarki opublikuje projekt ustawy w tej sprawie. Według informacji „Parkietu" jego wstępną wersję już w resorcie przygotowano.
A jeśli chodzi o rynek mocy węglowych, to nieoficjalnie wiadomo, że np. PGE dysponuje już analizą, jak wdrożyć to rozwiązanie, by spełnić wytyczne Komisji, a jednocześnie od 2019 r. uruchamiać co roku 800–1000 MW nowych mocy w krajowych elektrowniach. Strona rządowa nie podjęła jednak działań w tej sprawie.