Przy czym, jak zaznaczył Miguel Arias Cañete, komisarz ds. polityki klimatycznej i energetycznej, jest zgoda Brukseli na to, by państwa wspólnoty kształtowały swoje miksy energetyczne na bazie posiadanych surowców.

To deklaracja ważna dla Polski, bo krajowa energetyka w ponad 80 proc. opiera się na węglu. Ministerstwo Środowiska chce kuć żelazo póki gorące. Jak nam przekazał rzecznik Paweł Mucha, w resorcie trwają teraz intensywne prace nad propozycjami zmian legislacyjnych „na niższym szczeblu", które pozwoliłyby na kształtowanie polityki klimatycznej Unii na podstawie postanowień porozumienia globalnego. Nie chciał jednak ujawniać szczegółów.

Joanna Maćkowiak-Pandera, szefowa Forum Analiz Energetycznych, nie dostrzega przełomu w podejściu UE. – Od początku ta globalna umowa klimatyczna zakładała, że państwa same dobiorą metody redukcji emisji – stwierdza ekspertka. Zauważa przy tym, że możliwość swobodnego wyboru paliwa do produkcji energii daje nam też art. 194 traktatu o Unii Europejskiej, ale już w obszarze środowiska i wspólnego rynku energii – decyzje zapadają w Brukseli. – Nadal będzie nacisk administracji UE, by węgiel eliminować przez wysokie koszty uprawnień do emisji CO2 i zaostrzanie norm środowiskowych – wtóruje Herbert L. Gabryś z Krajowej Izby Gospodarczej. Jego zdaniem Polska nie zejdzie ze ścieżki prowadzącej do gospodarki mniej emisyjnej, w tym wsparcia energetyki odnawialnej. Ale powinna robić to, ważąc koszty i skutki.

– Model rynku energii będzie coraz mniej korzystny dla źródeł węglowych – nie tylko ze względu na dążenie do ograniczania emisji, ale przede wszystkim z powodu spadku kosztów OZE oraz większej wiedzy na temat tego jak bilansować te źródła – zauważa Maćkowiak-Pandera.

Zdaniem Mirosława Kowalika, prezesa Enei, przełom w dziedzinie magazynowania energii, który może się dokonać w przyszłej dekadzie, może wpłynąć na znaczący spadek udziału węgla w naszym miksie po 2030 r.