Lubelski Węgiel Bogdanka i Jastrzębska Spółka Węglowa nie rezygnują z planów uzyskania koncesji na przyległe do ich kopalń złoża węgla: K 6-7 oraz Dębieńsko. Jak ustaliliśmy, przez najbliższy rok nie będą jednak robić żadnych ruchów, lecz jedynie czekać, aż operujący na tych terenach australijski Prairie Mining sam wypadnie z gry. A przeszkód, o które może się potknąć, jest sporo.
Bez koncesji
Jak ustaliliśmy, Prairie już w lutym 2017 r. skończyła się koncesja rozpoznawcza na położone na Lubelszczyźnie złoże K 6-7. Spółka wciąż jednak ma pierwszeństwo do uzyskania koncesji wydobywczej na tym obszarze, ale tylko do kwietnia 2018 r. Chce tam wybudować kopalnię Jan Karski.
– Szanse na to, że do tego czasu uda im się zgromadzić pełną dokumentację i złożyć wniosek koncesyjny, są niewielkie. Nie mają przecież nawet decyzji środowiskowej dla swojego projektu, a to pochłania wiele czasu – usłyszeliśmy w jednej ze spółek węglowych.
Trudności są też w Dębieńsku, choć tam Prairie ma już koncesję wydobywczą, obowiązującą aż do 2058 r. Problem w tym, że wymaga ona zmian – dokument przewiduje, że wydobycie powinno się rozpocząć już w 2018 r. Jest to niewykonalne, bo budowa kopalni jeszcze nawet nie ruszyła. Jeśli Australijczykom nie uda się zmienić warunków koncesji, to z inwestycji nici.
Ze źródeł zbliżonych do resortu energii wiemy, że Bogdanka i JSW tylko czekają na to, aż Prairie utraci prawa do działalności na obu terenach. Choć w zarządzie jastrzębskiej spółki pojawiają się głosy, że projekt można odkupić od konkurenta, to jednak przekaz z góry jest inny – lepiej poczekać, aż Prairie samo zrezygnuje.