Wiązało się to ze słabością amerykańskiego dolara, która dla wielu obserwatorów rynku była wręcz zaskakująca, zwłaszcza w obliczu deklaracji ze strony kluczowych banków centralnych świata – Fed i EBC. Spadek wartości dolara pozytywnie przełożył się na notowania złota, srebra oraz platyny. Nieco w cieniu pozostawał pallad, którego notowania w minionym tygodniu poruszały się w konsolidacji. Warto jednak pamiętać, że konsolidacja nie musi być wcale oznaką zmiany nastawienia inwestorów do tego metalu. Nastąpiła ona po długim ciągu zwyżek, który doprowadził ceny palladu do historycznych maksimów. W ubiegłym roku to właśnie pallad był hitem wśród metali szlachetnych, osiągając stopę zwrotu na poziomie 55 proc. Dobra passa może trwać także w tym roku, bo fundamenty rynkowe wciąż mu sprzyjają.
Najważniejszy dla kształtowania się cen palladu w ostatnich miesiącach był – i nadal jest – popyt generowany przez branżę samochodową. To właśnie ten sektor gospodarki odpowiada za większość globalnego zapotrzebowania na pallad, który wykorzystywany jest w produkcji katalizatorów samochodowych. Pozytywne trendy w branży motoryzacyjnej, zwłaszcza wzrost produkcji aut w Chinach, wciąż przyczyniają się do dużego zapotrzebowania na ten metal na globalnym rynku. Rosnąca konsumpcja przy oczekiwanym spadku zapasów i wzroście deficytu palladu w bieżącym roku to bardzo dobry prognostyk do dalszych wzrostów.