Już dziś Jastrzębska Spółka Węglowa jest największym producentem węgla koksowego w Unii Europejskiej. Jej pozycja może się jeszcze wzmocnić, kiedy w 2023 r. wydobycie tego surowca w Czechach zakończą kopalnie należące do spółki OKD. To także szansa dla tych inwestorów, którzy planują budowę kolejnych kopalń węgla koksowego w Polsce. Kluczowe dla powodzenia tych inwestycji będą jednak ceny surowca. A te – jak pokazały ostatnie lata – potrafią mocno zaskakiwać.
Rosną moce
Unia Europejska co roku importuje ponad 30 mln ton węgla koksowego, głównie z Australii, USA, Kanady i Rosji. Surowiec ten sprowadzamy także do Polski. Jak wynika z danych Eurostatu, w 2017 r. import węgla koksowego do naszego kraju wzrósł o 64 proc., do 3,6 mln ton. Najwięcej, bo 1,7 mln ton sprowadziliśmy z Australii. Mocno jednak wzrósł import z Rosji – niemal dzięsięciokrotnie do 0,6 mln ton – oraz z USA – o 220 proc., do 0,54 mln ton.
Polskie kopalnie zapowiadają więc wzrost produkcji. JSW planuje zwiększyć moce o 20 proc., do 18 mln ton w 2030 r. Skoncentruje się przy tym na produkcji węgla koksowego, którego udział ma stanowić powyżej 85 proc. wydobycia. Obecnie udział ten sięga około 74 proc.
Zwiększenie produkcji węgla koksowego planuje też Polska Grupa Górnicza, która specjalizuje się w wydobyciu tańszego węgla energetycznego. Węglowy gigant w 2016 r. wyprodukował 1,6 mln ton węgla koksowego, a w 2017 r. 1,8 mln ton. Plan na ten rok zakłada zwiększenie wydobycia do 2 mln ton.
– JSW nie ma problemów z uplasowaniem węgla koksowego na rynkach. W Unii Europejskiej cały czas brakuje tego surowca, ale planowane zamknięcie kopalń OKD aż tak drastycznie tego nie zmieni, po prostu będzie go brakowało kilka milionów ton więcej – komentuje Bartłomiej Kubicki, analityk Societe Generale.