Przyszły rok dla giełdowych spółek z szeroko rozumianej branży ropy i gazu powinien być udany, o ile w otoczeniu tych podmiotów nie pojawią się żadne istotne, niespodziewane i negatywne zdarzenia. – O wynikach giełdowych spółek prowadzących działalność rafineryjną zawsze w dużej mierze decydują czynniki makroekonomiczne, takie jak kursy ropy i dolara oraz wysokość marż. Podobnie będzie w przyszłym roku – mówi Krzysztof Pado, analityk DM BDM.
Jego zdaniem opublikowane niedawno szacunki wyników PKN Orlen na najbliższe dwa lata są jak najbardziej realne do osiągnięcia, przy czym 2020 r. powinien być lepszy niż 2019 r. Jednocześnie przyszłe przychody i zyski powinny okazać się znacznie wyższe niż zanotowane w tym roku. Płockiemu koncernowi sprzyjać będą m.in. znajdujące się już na ukończeniu duże inwestycje w segmencie petrochemicznym w Polsce i Czechach.
Ceny rosyjskiego surowca
– W przyszłym roku trudniej będzie za to poprawić wyniki Lotosowi. Grupa, nie dość, że ma duże opóźnienia przy realizacji projektów EFRA (rozbudowa rafinerii – red.) i B8 (zagospodarowanie złoża ropy na Bałtyku – red.), to jeszcze odnotowuje spadek wydobycia – zauważa Pado. W jego ocenie dopiero 2020 r. może przynieść koncernowi istotną poprawę wyników. W tym kontekście w przypadku gdańskiej spółki jest dziś zdecydowanie trudniej niż w przypadku Orlenu oczekiwać wzrostu kursu akcji.
Część obserwatorów rynku oczekuje jednak dalszych zwyżek. – Spośród giełdowych spółek z szeroko rozumianej branży paliwowej najlepsze perspektywy na przyszły rok wydają się mieć akcje Lotosu. Mimo że grupa ma spore opóźnienia w realizacji dużych inwestycji, to notowaniom jej walorów powinno sprzyjać otoczenie makroekonomiczne oraz wezwanie, które planuje ogłosić PKN Orlen – mówi Robert Maj, analityk Ipopemy Securities. Jego zdaniem efektów synergii z fuzji obu polskich koncernów na razie nie należy oczekiwać.