To jednak zapewne wstrząsy wtórne. W ostatnich dniach listopada akcje JSW doświadczyły wyjątkowo wysokich obrotów: właściciela miało zmienić ok. 10 proc. wszystkich akcji firmy, obrót dotyczył ok. 35 proc. free floatu, co nie przydarzyło się firmie od trzech lat.
Nie ma jednego, bezpośredniego wytłumaczenia dla tej sytuacji. Najprostsze potencjalne wyjaśnienie sprowadza się do wyhamowania przez USA importu azjatyckiej stali, co wywołało reakcję łańcuchową: stal z Azji zamiast w USA wylądowała w Europie, co wpłynęło na zmniejszenie produkcji w hutach, a węgiel koksowy – specjalność JSW – jest podstawowym paliwem stalowni.
Na to nakładają się jednak inne problemy spółki. Tuż przed weekendem pojawiła się w mediach opinia analityka Santandera, Michała Sopiela, który zastrzegł, że akcje JSW mogą wylądować w indeksie MSCI Emergin Market Small Cap – z powodu kapitalizacji nie wystarczającej do pozostania na liście blue chipów.
Z kolei lokalne media spekulują o tym, że JSW miałoby się przymierzać do zakupu należącej do PGG kopalni Ruda. Co prawda, spółka powinna o takim zamiarze poinformować rynek w raporcie bieżącym, więc na razie chodzi co najwyżej o luźny pomysł, jeżeli nie plotkę – ale też podobne rozważania sprowadzają się finalnie do przypomnienia, że ostatnim razem, gdy JSW przejmowała kopalnię (Knurów-Szczygłowice w 2014 r.), koncern otarł się w efekcie o bankructwo.