W grudniu przerób istotnie spadł, co było związane z przekazaniem do użytku instalacji opóźnionego koksowania (DCU), kluczowej instalacji powstałej w ramach projektu EFRA. Wówczas zaczęto też na nowo tak konfigurować pracę całej rafinerii, aby pozwalała koncernowi na uzyskiwanie jak najlepszych wyników.

– Marcowe dane dotyczące wytworzenia produktów rafineryjnych w Lotosie pokazują, że instalacje powstałe w ramach projektu EFRA powoli zbliżają się do swoich docelowych mocy. Jak wszystko pójdzie dobrze, mogą je osiągnąć w kolejnych miesiącach – mówi Kamil Kliszcz, analityk DM mBanku.

Lotos szacował, że dodatkowa marża rafineryjna dzięki realizacji sztandarowej inwestycji może się kształtować w przedziale od ok. 2 USD do nawet 4,5 USD. Realizacja takiego scenariusza wydaje się jednak obecnie mało prawdopodobna. – Szacuję, że wartość dodana z projektu EFRA będzie niższa niż te najbardziej optymistyczne rynkowe szacunki i sięgnie 1,5–2 USD na każdej baryłce przerabianej ropy. Dziś sytuacja zarówno na rynku ropy, jak i paliw jest jednak bardzo zmienna i trudna do przewidzenia, dlatego i wszystkie szacunki obarczone są dużym ryzykiem nietrafności – zauważa Kliszcz. Jego zdaniem niskie ceny ropy w średnim terminie nie są dobre dla Lotosu, gdyż dodatkowa marża osiągana dzięki DCU przy takim kursie surowca jest mniejsza, niż gdy ropa kosztowała ponad dwa razy więcej. Gdańska rafineria, przetwarzając głównie surowiec rosyjski, powinna za to zyskiwać na stosunkowo wysokim dyferencjale Brent/Ural (różnica w cenie między surowcem wydobywanym spod dna Morza Północnego i rosyjskim, który głównie przetwarzają polskie rafinerie).

Foto: GG Parkiet

Niezależnie od tego trzeba pamiętać, że poza działalnością produkcyjną duży wpływ na finalne wyniki Lotosu ma wydobycie ropy i gazu. Wyjątkowo niskie ceny obu surowców powodują, że tegoroczne przychody i ewentualne zyski mogą być w tym biznesie skromne. TRF