Jak zmieniła się praca kopalń Jastrzębskiej Spółki Węglowej z powodu pandemii koronawirusa?
Praca kopalń przebiega w niezakłócony sposób. Powołaliśmy sztab kryzysowy, który analizuje bieżące informacje i podejmuje działania dla zachowania ciągłości produkcji. Kopalni nie można tak jak fabryki czy magazynu zamknąć na kilka tygodni. Dlatego pod koniec marca wprowadziliśmy trzyzmianowy system pracy w miejsce czterozmianowego, by rozdzielić zespoły pracowników i umożliwić dezynfekcję miejsc pracy. Wówczas mieliśmy też do czynienia z najwyższą absencją wśród pracowników, która momentami w niektórych kopalniach dochodziła nawet do 60 proc. Myślę, że wszyscy, i załoga, i zarząd, byliśmy pełni obaw, jak może się rozwinąć sytuacja w kraju. Oglądaliśmy przecież filmy z Włoch, gdzie nocą masowo wywożono trumny z tych miast, które nie radziły sobie z rosnącą liczbą ofiar koronawirusa. Z czasem jednak pracownicy zaczęli wracać do pracy. Tuż po Świętach Wielkanocnych absencja wśród załogi była nawet niższa niż w wakacje i sięgała około 24 proc. Widzimy teraz, jak wszyscy mocno walczą o utrzymanie miejsc pracy.
Zmiana organizacji pracy i wysoka absencja wśród pracowników spowodowały, że w pierwszym tygodniu produkcja węgla spadła o 40 proc. Jak teraz wygląda poziom wydobycia?
Obecnie odchylenie od planu sięga około 23 proc. Jako spółka rozliczamy się jednak z rocznego planu produkcji, a ten nie jest zagrożony. W styczniu i lutym poziom wydobycia węgla przekroczył nasze założenia, dlatego obecnie wychodzimy praktycznie na zero w realizacji rocznego planu. Zakłady pracują normalnie. Absencja wśród pracowników, jak widać, nie jest problemem, natomiast to, czym się martwimy, to dostępność środków ochrony osobistej. Maseczki, które są niezbędne dla bezpieczeństwa pracowników, kupowaliśmy na początku po 2,5 zł. Obecnie płacimy za nie 5–6 zł, a mieliśmy nawet oferty z cenami sięgającymi 50 zł. Koronawirus nas nie zatrzyma, pod warunkiem że nie zabraknie nam odpowiednich, certyfikowanych masek. Aby zminimalizować ryzyko, wprowadziliśmy politykę reglamentacji, by zapewnić sobie zapasy na kolejne trzy do sześciu dni.
Na koniec 2019 r. przy kopalniach JSW zalegało 1,8 mln ton węgla – energetycznego i koksowego, używanego do produkcji stali. To poziom niewidziany w spółce od lat. Czy te problemy ze sprzedażą się utrzymują?