Lotos, tak jak cała branża rafineryjna, znajduje się w trudnej sytuacji spowodowanej mocnym pogorszeniem otoczenia makroekonomicznego. Koncern cierpi przede wszystkim z powodu mocnych spadków marż uzyskiwanych na produkcji diesla i benzyn. Latem te pierwsze wynosiły zaledwie 30 USD za tonę, a drugie 69 USD. Tymczasem koncern w strategii prognozował je na cały ten rok na poziomie 117 i 166 USD. Lotos nie trafił też z prognozami cen ropy i gazu. Ich średnie tegoroczne notowania są o kilkadziesiąt procent niższe od szacowanych w strategii.
To pokazuje, jak drastycznie koronawirus i będące jego następstwem problemy gospodarcze pogorszyły kondycję przemysłu rafineryjnego. Według Lotosu dziś trudno w pełni ocenić konsekwencje kryzysu spowodowanego pandemią Covid-19, a w szczególności skutki recesji w Polsce i na świecie oraz czas potrzebny do stopniowego powrotu gospodarki, rynku surowców i produktów rafineryjnych do stanu równowagi.
Większe wydobycie
Koncern od chwili oddania do eksploatacji instalacji powstałych w ramach projektu EFRA, co nastąpiło niespełna rok temu, planował poprawić wysokość marży rafineryjnej na każdej baryłce przerabianej ropy o 2 USD. Na razie o takim rezultacie można jednak zapomnieć. – Wpływ projektu EFRA w ciągu trzech ostatnich miesięcy na naszą marżę wyniósł od 0,3 do 1,0 USD na baryłkę – informuje Wojciech Zengteler, szef relacji inwestorskich Lotosu. Jednocześnie nie wyklucza, że w końcówce roku marże rafineryjne jeszcze nieco spadną.
Lepiej niż rok temu Lotos radzi sobie z wydobyciem ropy i gazu. To przede wszystkim konsekwencja pozyskiwania coraz większej ilości surowców ze złóż posiadanych w Norwegii i Polsce. Wydobycie byłoby jeszcze większe, gdyby nie problemy z działalnością prowadzoną na złożu Utgard, znajdującym się pod dnem Morza Północnego. W efekcie Lotos zanotował w III kwartale 433 mln zł skonsolidowanego zysku EBITDA LIFO. Tym samym ten kluczowy dla grupy wskaźnik spadł w ujęciu rok do roku niemal o połowę.