W Kanadzie koncern wykonał zaledwie cztery odwierty. Objęły one obszary Kakwa i Ferrier. „W Kanadzie, w związku z załamaniem cen węglowodorów wraz z końcem I kwartału 2020 r. dostosowano poziom capex do sytuacji makroekonomicznej, przez co zrealizowano zmniejszoną liczbę otworów. Do końca roku planowana jest realizacja siedmiu otworów brutto" – podaje biuro prasowe Orlenu. To mało, zważywszy że w 2019 r. wykonano ich łącznie 21. Objęły wówczas obszary Kakwa, Ferrier i Lochend. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji w III kwartale dzienne wydobycie w Kanadzie spadło do 15,9 tys. boe (baryłki ekwiwalentu ropy) wobec 16,7 tys. boe rok wcześniej.

W III kwartale zmalała też ilość surowców pozyskanych z krajowych złóż. Tym samym osiągnięte rezultaty, mimo że już mają niewielki wpływ na łączne wyniki finansowe koncernu, uległy dalszemu spadkowi. „W Polsce kluczowymi obszarami wydobycia w najbliższych kwartałach będą Miocen i Edge, na których w dalszym ciągu prowadzone będą działania mające na celu zagospodarowanie złóż. Kontynuowane są również prace poszukiwawcze i rozpoznawcze zarówno na obszarach własnych, tj. Miocenu, Edge, Karpaty, oraz wspólnie z partnerem na obszarach Płotki i Sieraków" – twierdzi Orlen.

Wydobycie ropy i gazu to spośród pięciu głównych biznesów grupy działalność, która nie tylko przynosi najmniejsze wpływy, ale i z którą koncern wiąże najmniejsze nadzieje. Bazuje na kanadyjskich, i w znacznie mniejszym stopniu polskich, aktywach kupionych jeszcze za prezesury Jacka Krawca. W strategii Orlenu do 2030 r. przewidziano na biznes wydobywczy średnio po 0,9 mld zł rocznie. Koncern liczy, że dzięki tym inwestycjom będzie odnotowywał średniorocznie ok. 1 mld zł zysku EBITDA. Warto jednak zauważyć, że te cele będą realizowane, o ile dojdzie do przejęcia Lotosu, którego aktywa wydobywcze są większe i bardziej rozwojowe niż posiadane przez Orlen. TRF