Impulsem do zwyżek notowań ropy naftowej podczas wczorajszej sesji okazały się informacje, które napłynęły ze Stanów Zjednoczonych. Firmy wydobywcze działające w Teksasie zaczęły bowiem podawać konkretne wyliczenia dotyczące wpływu mrozów w tym stanie na lokalną – a tym samym globalną – produkcję. Teksas jest najważniejszym stanem produkującym ropę naftową w USA, odpowiadającym za wydobycie około 5 mln baryłek dziennie – czyli około 5 proc. globalnej produkcji. Niedawne mrozy uderzyły co najmniej przejściowo w firmy odpowiadające za produkcję 2–4 mln baryłek ropy dziennie. Obecnie wydobycie ropy naftowej w rejonie Permian Basin – czyli w najważniejszym rejonie wydobycia ropy z łupków w Stanach Zjednoczonych – jest o 35 proc. niższe niż przed uderzeniem mrozów. Spadło poniżej 3 mln baryłek po raz pierwszy od 2018 r. O ile działanie niektórych punktów wydobycia ropy prawdopodobnie uda się przywrócić szybko, o tyle w przypadku około 2 mln baryłek przywracanie może potrwać co najmniej dwa tygodnie. Co więcej, niektóre wiertnie mogą w ogóle pozostać zamknięte ze względu na wysokie koszty ich ponownego uruchomienia.