Eksperci DM mBanku, w raporcie datowanym na 18 lipca, podnieśli cenę docelową akcji Banku Pekao z 137,42 zł do 145,42 zł (obecny kurs to 130 zł, raport wydano przy 131,3 zł) i jednocześnie podtrzymał zalecenie "akumuluj".

Analitycy zwracają uwagę, że akcje tego drugiego co do wielkości banku w Polsce znalazły się ostatnio pod presją czerwcowych zmian osobowych w zarządzie (odwołano wieloletniego prezesa Luigiego Lovaglio po tym jak UniCredit sprzedał pakiet kontrolny w banku na rzecz PZU i PFR). „Ale uważamy, że nowy zarząd powinien pozyskać zaufanie inwestorów z uwagi na niski profil ryzyka banku oraz podtrzymanie polityki wypłat dywidend. To w połączeniu z niską ekspozycją na kredyty frankowe powinno pomóc kursowi Pekao odzyskać przynajmniej część premii względem rynku" - napisano w raporcie. Nowym prezesem Pekao został Michał Krupiński, były prezes PZU, który uzupełnił zarząd kilkoma cenionymi na rynku bankowcami (część przyszła z zewnątrz, część to awanse wewnętrzne).

Mimo tego kurs akcji Pekao od kilku miesięcy jest pod presją i nie radzi sobie tak dobrze jak szeroki rynek czy indeks bankowy. Od początku roku Pekao zyskał 10,6 proc., WIG 20,4 proc., zaś WIG-banki 19,7 proc.

Analitycy DM mBanku zwracają uwagę, że obecnie akcje Pekao są notowane z 3-procentową premią (biorąc pod uwagę 12-miesięczny prognozowany wskaźnik ceny do zysku) względem swojego głównego konkurenta, czyli PKO BP, największego banku w Polsce. „Na tle średniej historycznej premii w wysokości 27 proc., oznaczałoby, że Pekao jest relatywnie niedowartościowany" - dodano. Tymczasem PKO BP radzi sobie bardzo dobrze – kurs jego akcji od początku roku urósł już o ponad 26,2 proc.

Eksperci uważają, że decydujący o spadku premii w wycenie banku nad PKO BP jest obawa o dalszą strategię Pekao. Wprawdzie władze PZU zapewniają, że nie dojdzie do jej zmiany i Pekao nadal będzie wypłacać wysokie dywidendy, jednak ryzyko związane z państwowym właścicielem istnieje. – Firmy prywatne są bardziej efektywne niż państwowe. W państwowych spółkach jest większa rotacja kadry zarządzającej, przez co kluczowe projekty bywają z dnia na dzień zatrzymywane, jest mniejsze dążenie do zwiększania zysków i rentowności. Mniejsza jest dyscyplina, bo właścicielami tych przedsiębiorstw są podatnicy, którzy nie mają ani bodźców, ani mechanizmów, dzięki którym mogliby kontrolować polityków czy urzędników zarządzających spółkami – mówi jeden z analityków.