O tym, jak nisko upadł polski rynek akcji, najlepiej świadczy to, że powiedzenie „sell in may", czyli „sprzedaj w maju", ukute na gruncie doświadczeń z rynku amerykańskiego, sprawdziło się w tym roku nie na Wall Street, tylko właśnie w Warszawie.
Oczy zwrócone na Wyspy
Zarządzający typujący fundusze do naszego portfela mogą się spierać o to, jaki powinien być udział akcji w inwestycji na czerwiec, za to jednogłośnie zgadzają się co do jednego – w żadnym razie nie powinny to być akcje polskie. Ograniczoną ekspozycję na GPW w rozpoczętym miesiącu postanowiło zachować tylko dwóch ekspertów – Marcin Bednarek, wiceprezes BPH TFI, przez fundusz BPH Selektywny oraz Piotr Święcik, członek zarządu Opery, dzięki Novo Akcji.
Wszyscy pozostali już jakiś czas temu zrezygnowali z rodzimych akcji. Na przykład funduszy polskich małych i średnich spółek nie ma w inwestycji „Parkietu" już czwarty miesiąc.
Postawę zarządzających najlepiej streszczają słowa Adama Łukojcia, który w minionym miesiącu osiągnął najwyższą stopę zwrotu, przekraczającą 3 proc. (oczywiście dzięki akcjom zagranicznym). – Pod względem wycen polskie akcje można porównać do – obarczonych znacznie niższym ryzykiem – niemieckich – mówi zarządzający Skarbca TFI (więcej w rozmowie obok). Po co więc ryzykować?
Tematem numer jeden tego miesiąca będzie rozpisane na 23 czerwca referendum w sprawie pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Zarządzający są zdania, że spółki po żadnej ze stron kanału la Manche gospodarczo nie ucierpią na „Brexicie", co nie zmienia faktu, że za trzy miesiące na rynkach może zapanować niezłe zamieszanie. Dlatego struktura naszego portfela jest jeszcze bardziej defensywna niż miesiąc temu, a fundusze, które mają uchronić kapitał przed ewentualnymi stratami lub umożliwić zarobienie na dużej zmienności cen, stanowią aż 69 proc. inwestycji „Parkietu".