Inwestorzy giełdowi mogą pamiętać, że Budlex do 2016 r. należał do giełdowego Erbudu. Spółka w ostatnich latach jest aktywna na rynku długu korporacyjnego, choć dopiero teraz wchodzicie na Catalyst. Pod koniec 2023 r. zebraliście z dwóch emisji obligacji odpowiednio 20 mln i 22 mln zł. Ze względu na duży popyt na papiery redukcja zapisów wyniosła odpowiednio 20 i 28 proc. Czym skusiliście inwestorów, jaki jest plan rozwoju spółki?
W 2016 r. dostrzegłem możliwość zakupu od Erbudu relatywnie niewielkiego dewelopera działającego lokalnie – w Toruniu i Bydgoszczy. Kupiliśmy Budlex wspólnie z moim partnerem biznesowym, którego udziały wykupiłem wiosną 2020 r., czyli na początku pandemii i lockdownu, więc sytuacja była trudna. Byłem jednak zdeterminowany, żeby zamknąć transakcję. Od tamtej pory jestem udziałowcem większościowym i liderem projektu, zaangażowanym także operacyjnie.
Kiedy kupowaliśmy Budlex, mieliśmy ambicje, aby mocno zwiększyć skalę i mimo pandemii to się udało, bo 2021 r. był dla całej branży doskonały i spółka doszła do sprzedaży 580 mieszkań. Potem przyszły perturbacje: rosyjska agresja na Ukrainę, podwyżki stóp i zapaść na rynku kredytów, co przełożyło się na spadek sprzedaży w 2022 r. do 340 mieszkań. W 2023 r. rynek zaczął się powoli odbudowywać i sprzedaliśmy 400 lokali.
Czytaj więcej
Przedłużenie terminu przyjmowania zapisów w wezwaniu giełda odczytała jako szansę na negocjacje z OFE, które obecnej ofercie cenowej mówią zdecydowanie „nie".
Jesteśmy w trakcie prac nad strategią pięcioletnią, chcemy dojść w tym czasie do sprzedawania tysiąca mieszkań rocznie i uważamy, że to jest osiągalne. Oczywiście przy założeniu, że nie będzie kolejnych „czarnych łabędzi”. Mamy strukturę i skalę pozwalające na prowadzenie tylu inwestycji i taką sprzedaż, ale nie da się tego uzyskać, finansując się tylko ze środków własnych, dlatego jesteśmy od dawna aktywni na rynku obligacji korporacyjnych. Owszem, dopiero ostatnia emisja, która odbyła się w ramach oferty publicznej, będzie pierwszą notowaną na Catalyst, ale pozyskujemy środki od inwestorów od lat i myślę, że zdobyliśmy duże zaufanie rynku, o czym świadczą chociażby redukcje. Będziemy dalej aktywni na rynku obligacji.
Po zapaści w 2022 r., w 2023 r. popyt na mieszkania odżył, m.in. na fali „Bezpiecznego kredytu 2 proc.”. Czy ten program miał duże przełożenie na waszą sprzedaż? Wyczekujecie na „Kredyt na start”?
Zakładamy wzrost sprzedaży w tym roku o 20 proc., czyli do około 480 mieszkań. Zauważyliśmy zwiększony wpływ „Bk” między początkiem lipca a końcem września w Warszawie – tam akurat mieliśmy ofertę najbardziej pasującą do kryteriów, widzimy też trochę inne podejście klientów. Na lokalnych rynkach popyt jest stabilniejszy, ludzie nie kupują mieszkań oportunistycznie, biznesowo, łapiąc okazje.