Urządzenia elektroniczne wkraczają obecnie w nowy etap – coraz więcej z nich można nosić na sobie jak ubranie. Oczywiście nie jest to nowa idea, bo od dawna wykorzystują ją producenci odtwarzaczy muzyki, pulsometrów czy timerów dla biegaczy. Nowością jest to, że noszone na ciele gadżety wychodzą ze sportowej niszy i mogą w dużej mierze przejąć funkcje smartfonów.
Dowodzi tego wyścig pomiędzy Apple, Samsungiem i Microsoftem o to, kto pierwszy wypuści na rynek „inteligentny zegarek", czyli smartwatch.
Jeszcze bliższym ciału rozwiązaniem jest Google Glass, czyli smartfono-okulary Google'a, które właśnie testowane są przez kilka tysięcy osób w Stanach Zjednoczonych. Ten gadżet ma szansę odmienić masowy rynek – pod warunkiem, że producent obniży cenę sięgającą obecnie 1500 dolarów.
Firma analityczna Juniper szacuje, że w 2014 roku rynek noszonych na ciele urządzeń wart będzie 1,5 mld USD. Z kolei Gartner prognozuje, że w 2016 roku wartość elektroniki ukrytej w butach, tatuażach oraz gadżetów zakładanych na głowę i nadgarstki sięgnie blisko 10 mld USD.
W ten nurt doskonale wpisuje się opaska MYO, korzystająca z pomysłu genialnego w swojej prostocie. Zakłada się ją na przedramię i wykonuje konkretne, z góry ustalone ruchy ręką – gadżet odczytuje aktywność elektryczną mięśni i przekłada ją na język poleceń dla komputera, z którym łączy się za pomocą modułu Blue- tooth. Dla postronnego obserwatora wygląda to jak, wypisz wymaluj, scena z filmu „Raport mniejszości", w którym bohater grany przez Toma Cruise'a rękoma przesuwał obiekty na holograficznych ekranach. Urządzenie współpracuje z systemami operacyjnymi Windows i Mac OS, a wkrótce dołączą do nich iOS (mobilny system Apple) i Android.