Zmarł Ryszard Kowalczuk (1930–2015), pionier kolekcjonowania zabytkowych papierów wartościowych, inicjator i pierwszy prezes Stowarzyszenia Historycznych Papierów Wartościowych (www.historycznepapiery.pl).
Znałem Ryszarda Kowalczuka z jarmarków staroci, spotykaliśmy się na przykład na warszawskim Kole, na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku lub na Rynku Głównym w Krakowie. Był typem misjonarza, edukatora, zarażał bakcylem kolekcjonerstwa. Z natury pogodny, życzliwy ludziom, z ogromnym poczuciem humoru, gromadził wokół siebie wianuszek słuchaczy. Stale bywał na jarmarkach. Liczył na to, że ktoś mu przyniesie papiery, jakich jeszcze nie ma.
Kolekcjonerzy nie piją alkoholu
Stworzył najcenniejszy zbiór, w sumie ok. 26 tysięcy zabytkowych papierów, w tym największy zbiór polskich historycznych papierów wartościowych (ok. 6 tysięcy). Pośród polskich dokumentów miał ok. 3 tys. akcji i ponad 2 tys. obligacji. Przygotował skorowidz kolekcji, dzięki temu wiedział, co ma. Przypuszczam, że nie w pełni zdawał sobie sprawę z materialnej i historycznej wartości światowych papierów w swoim zbiorze.
Wydał fundamentalne dzieło „Papiery wartościowe banków na ziemiach polskich 1871–2000". Miał opracowane inne tematy. Na przykład przygotował „Katalog papierów wartościowych banków na ziemiach polskich w latach 1870–1939". Bezskutecznie szukał wydawcy.
Przeprowadziłem wywiad z Ryszardem Kowalczukiem dla „Rzeczpospolitej" (10 listopada 2004 r.). Mówił tam o płytkim polskim rynku kolekcjonerskim, o mechanizmach kształtowania cen. Apelował, aby nabywcy nie przepłacali, bo psują rynek. Wyjaśniał w rozmowie, dlaczego kupuje przez podstawione osoby. Gdy kupował osobiście, to sprzedawcy windowali ceny. Uważali, że zdobyli skarby, skoro nawet Kowalczuk ich nie ma...