Książeczka wojskowa cenniejsza niż złoto

Nie kupuj na jarmarku staroci, jeśli nie znasz się na przedmiocie.

Publikacja: 18.07.2015 14:07

Ryszard Kowalczuk (1930–2015) był pionierem kolekcjonowania historycznych papierów wartościowych, st

Ryszard Kowalczuk (1930–2015) był pionierem kolekcjonowania historycznych papierów wartościowych, stworzył muzealny zbiór.

Foto: Archiwum

Zmarł Ryszard Kowalczuk (1930–2015), pionier kolekcjonowania zabytkowych papierów wartościowych, inicjator i pierwszy prezes Stowarzyszenia Historycznych Papierów Wartościowych (www.historycznepapiery.pl).

Znałem Ryszarda Kowalczuka z jarmarków staroci, spotykaliśmy się na przykład na warszawskim Kole, na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku lub na Rynku Głównym w Krakowie. Był typem misjonarza, edukatora, zarażał bakcylem kolekcjonerstwa. Z natury pogodny, życzliwy ludziom, z ogromnym poczuciem humoru, gromadził wokół siebie wianuszek słuchaczy. Stale bywał na jarmarkach. Liczył na to, że ktoś mu przyniesie papiery, jakich jeszcze nie ma.

Kolekcjonerzy nie piją alkoholu

Stworzył najcenniejszy zbiór, w sumie ok. 26 tysięcy zabytkowych papierów, w tym największy zbiór polskich historycznych papierów wartościowych (ok. 6 tysięcy). Pośród polskich dokumentów miał ok. 3 tys. akcji i ponad 2 tys. obligacji. Przygotował skorowidz kolekcji, dzięki temu wiedział, co ma. Przypuszczam, że nie w pełni zdawał sobie sprawę z materialnej i historycznej wartości światowych papierów w swoim zbiorze.

Wydał fundamentalne dzieło „Papiery wartościowe banków na ziemiach polskich 1871–2000". Miał opracowane inne tematy. Na przykład przygotował „Katalog papierów wartościowych banków na ziemiach polskich w latach 1870–1939". Bezskutecznie szukał wydawcy.

Przeprowadziłem wywiad z Ryszardem Kowalczukiem dla „Rzeczpospolitej" (10 listopada 2004 r.). Mówił tam o płytkim polskim rynku kolekcjonerskim, o mechanizmach kształtowania cen. Apelował, aby nabywcy nie przepłacali, bo psują rynek. Wyjaśniał w rozmowie, dlaczego kupuje przez podstawione osoby. Gdy kupował osobiście, to sprzedawcy windowali ceny. Uważali, że zdobyli skarby, skoro nawet Kowalczuk ich nie ma...

Na Kole opowiadał mi szczegółowo o aferze z papierami spółki Giesche, na podstawie których „sprywatyzowano" część Katowic.

Papierami zainteresował się w 1976 roku, gdy jako pułkownik LWP, specjalista od systemów sterowania rakietami, wylądował na emeryturze. W tamtych czasach i później papiery znajdowało się się na śmietnikach. Pojawia się naturalne pytanie, co będzie z kolekcją Kowalczuka?

Od kilkudziesięciu lat pisuję o prywatnym kolekcjonerstwie. Przekonuję, że to forma twórczości. Kolekcja to duchowy i materialny ślad po człowieku i po naszej polskiej cywilizacji. Ryszard Kowalczuk już za życia był legendą. W zeszłym roku pisałem w „Parkiecie" (4–5 października 2014 r.) o tym, że w siedzibie GPW w Warszawie sensacją jest wystawa unikatowych dokumentów z kolekcji Kowalczuka.

Opłaca się skatalogować i w części wystawić tę kolekcję. Obiekty tej klasy, sprzedawane z udokumentowaną proweniencją, mogą mieć zdecydowanie wyższą cenę niż te same dokumenty oferowane anonimowo. Przykładem jest rynek numizmatów, gdzie obiekty z legendarnej kolekcji np. Janusza Lucowa osiągają na aukcjach dwa razy wyższą cenę niż takie same numizmaty bez proweniencji. Tak samo zdecydowanie wyższe ceny osiągają numizmaty z kolekcji np. Potockich. Wysoko cenione powinny być dokumenty ocalone i opracowane przez Kowalczuka.

Warto przeczytać wywiad w II Roczniku Historycznych Papierów Wartościowych, jaki z Kowalczukiem przeprowadził Leszek Koziorowski. Już sam tytuł intryguje: „Kolekcjonerzy nie piją alkoholu". Mówi tam o patologii reprywatyzacji i o cwaniakach, którzy wywłaszczają przedwojennych akcjonariuszy, a także o kryteriach wyceny na krajowym niedojrzałym rynku, gdzie cena wynika z faktu, że sprzedający mówi: ja tyle chcę!.

Uwaga na fałszywki

Mimo wakacji krajowy rynek antykwaryczny pracuje. Padają rekordowe ceny. Sopocki Dom Aukcyjny (www.sda.pl) na aukcji dzieł malowanych na papierze za 18 tys. zł (cena wyw. 3 tys. zł) sprzedał akwarelkę autorstwa czteroletniego Witkacego. Obrazek (zdjęcie obok) wygląda sympatycznie. Na 150 obiektów sprzedano ponad 100. To dobry wynik w sezonie urlopowym.

Krakowska Desa (www.desa.art.pl) niedawno na 145. aukcji odznak i odznaczeń po raz kolejny dowiodła, że nie opłaca się wyrzucać niepozornych świstków, z pozoru błachych dokumentów. Znakomicie sprzedano wszelkie dokumenty związane z obronnością, np. przepustki, legitymacje, książeczki wojskowe anonimowych osób.

Na przykład za 625 zł kupiono „kartę identyczności" z 1919 roku wydaną przez Krakowski Batalion Gromobój (cena wyw. 400 zł). Za 825 zł (wyw. 300 zł) kupiono legitymację wojskową z 1919 roku. Jeszcze parę lat temu zainteresowanie budziły tylko dokumenty wystawione na nazwiska historycznych postaci. Dziś ceniony jest każdy oryginalny ślad polskiej historii najnowszej. Nie wyrzucajcie zatem swoich książeczek wojskowych, może dobrze sprzedacie je w okresie emerytury lub zarobią na nich wasze wnuki.

Jerzy Majewski, prezes krakowskiej Desy, przestrzega przed zalewem fałszywych odznak i odznaczeń. Przed kolejnymi aukcjami Desa zbiera oferty. Zdarza się, że właściciele przedstawiają zbiory, w których połowa lub nawet wszystkie obiekty są fałszywe.

W czasie wakacyjnych podróży nie kupujcie niczego na jarmarkach staroci, jeśli nie znacie się na danej kategorii przedmiotów! Popularna jest zwłaszcza przewałka „na dziadka". Nobliwie wyglądający staruszek oferuje wydartą spod serca rodzinną pamiątkę, np. monetę po przodkach lub swoje odznaczenie wojenne... Dziadek wzbudza litość u naiwnych turystów, którzy podczas wakacji pierwszy raz trafili na giełdę kolekcjonerską lub targ staroci. Terminy giełd kolekcjonerskich podano na stronie muzeum ufundowanego w Krośniewicach przez wielkiego kolekcjonera Jerzego Dunin-Borkowskiego (www.muzeumkrosniewice.pl).

Zagrożeniem dla kolekcjonerów, zwłaszcza debiutantów, są odznaki Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Katastrofalnie spadły ich ceny, ponieważ wytwórnie odznak wyrzucają na polski rynek zapasy magazynowe nienadanych odznak. Przechowywano je w Wielkiej Brytanii przez kilkadziesiąt lat. Tak więc omijajmy latem na jarmarkach staroci tzw. okazyjne oferty.

Od lat do znudzenia apeluję o to, aby nie wyrzucać przysłowiowych świstków odziedziczonych po przodkach. Może się okazać, że są warte dużo pieniędzy! Kolejnym przykładem takiego niepozornego druku są pieniądze zastępcze, które można będzie wylicytować w nowym sezonie, 12 września, na aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego (www.wcn.pl). Ich licytacja rozpocznie się od 500 zł, a może się skończyć na kilkunastu tysiącach. WCN wystawi też efektowny proporzec. W wielu domach widuję takie proporce traktowane jako dekoracja o wartości sentymentalnej, a nie materialnej.

Na ulicach Warszawy stale rozlepiane są charakterystyczne ogłoszenia na rynnach, drzwiach klatek schodowych, na parapetach popularnych sklepów spożywczych. Anonimowe osoby skupują antyki, w tym monety, obiecują zapłatę gotówką, przyjeżdżają do sprzedawcy. Nie dajcie się nabrać na coś takiego!

W renomowanych antykwariatach sprzedający wykłada numizmaty na ladę, która monitorowana jest przez kamery. Firmy asekurują się w ten sposób na wypadek zarzutu podmiany obiektu oferowanego do sprzedania.

Anonimowy kupujący zrobi ze sprzedającym wszystko co zechce. Zwłaszcza ze starym człowiekiem, często nieświadomym tego, co przechowuje w domu. Ceny proponowane przez pokątnych nabywców z zasady nie odpowiadają rzeczywistej wartości przedmiotów. Kilka razy sprawdzałem to na zasadzie eksperymentu dziennikarskiego.

[email protected]

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie