Jak pan ocenia obecną sytuację na GPW? Patrząc na zachowanie indeksów, raczej trudno być optymistą.
Faktycznie ostatnie miesiące są bardzo wymagające. W segmencie średnich i małych spółek mamy do czynienia z permanentną bessą, która trwa właściwie już półtora roku. Jeśli spojrzymy na szeroki obraz rynku, którego odzwierciedleniem może być indeks cenowy, to zobaczymy, że znalazł się on na poziomie z początku 2009 r., czyli z dołka poprzedniej bessy. Wyceny wielu spółek również znalazły się na skrajnie niskich poziomach. W ubiegłym roku mogliśmy to tłumaczyć przede wszystkim problemami fundamentalnymi firm, które spowodowane były wzrostem kosztów pracy i surowców. W pewien sposób spółki zaczęły to jednak przekładać na klientów i widać, że radzą sobie z tymi wyzwaniami coraz lepiej. Niestety, w tym roku doszedł nowy czynnik, czyli umorzenia w funduszach akcji, do których dołączyły bardzo duże odpływy z funduszy absolutnej stopy zwrotu. To wywołało dodatkową podaż akcji, w związku z czym wyceny zeszły jeszcze niżej. Tak jak wspomniałem, w wielu przypadkach mamy do czynienia z absurdalnie niskimi wycenami. Wśród małych i średnich spółek bardzo łatwo znaleźć firmy, które są notowane przy niskich jednocyfrowych wskaźnikach ceny do zysku. Spółki te są też często notowane przy wartości odtworzeniowej na poziomie niskich kilkudziesięciu czy nawet kilkunastu procent wartości giełdowej. Patrząc więc na te wyceny, to dla inwestorów długoterminowych, którzy stawiają na selekcję opartą na wskaźnikach fundamentalnych, nastały naprawdę świetne czasy, najlepsze od dziesięciu lat.
Niechęć inwestorów do giełdy jest jednak bardzo duża i czasami niskie wyceny to za mało...
Zgadza się. Giełda to także emocje, które jednak są pochodną głównie tego, co działo się w przeszłości. Jeśli mieliśmy kilka kwartałów spadków, to nie ma się co dziwić, że skłonność do inwestowania w akcje jest bardzo niska. Jest to zachowanie zgodne z emocjami, ale niezgodne z logiką i matematyką i tym, jak powinno się inwestować. Dodatkowym czynnikiem, który przez ostatnie lata wpływał na nasz rynek, była polityka. Odcisnęło to piętno na dużych spółkach, w tym również na spółkach z udziałem Skarbu Państwa. Polityka jest w takim przypadku dużym zagrożeniem przede wszystkim dla inwestorów mniejszościowych, dlatego też w zarządzanym przeze mnie funduszu staram się wystrzegać spółek z udziałem Skarbu Państwa. Skupiam się na selekcji w sektorze spółek prywatnych.
Na początku wspomniał pan, że dla długoterminowych inwestorów nastały świetne czasy na inwestycje. Czy coś poza niskimi wycenami za tym przemawia?