Dobry czas na zakup akcji? Zawsze

WYWIAD | Sandeep Singh, Borno Janekovic z członkami kierownictwa firmy inwestycyjnej Franklin Templeton w Europie Środkowo-Wschodniej rozmawia Grzegorz Siemionczyk

Publikacja: 23.02.2020 14:17

Dobry czas na zakup akcji? Zawsze

Foto: R. Gardziński

Miniony rok przyniósł nowe rekordy na wielu giełdach świata, w tym w USA. Ale ponieważ doszło do tego w warunkach spowolnienia gospodarczego, łatwo o wniosek, że teraz giełdy czeka korekta, a może nawet bessa. Czy w tym momencie warto myśleć o wchodzeniu na rynek akcji?

Sandeep Singh: Zawsze powtarzamy klientom, że w inwestowaniu nie chodzi o czas wejścia na rynek i wyjścia, tylko o czas spędzony na rynku. Uczymy też, że należy zacząć od planu finansowego, który m.in. powinien przewidywać dywersyfikację portfela inwestycyjnego. Akcyjna część portfela powinna być traktowana jako inwestycja długoterminowa, a najlepiej systematycznie i automatycznie do tego portfela dokładać. Takie zdyscyplinowane podejście zwalnia inwestora z konieczności nawigowania po rynkowych fluktuacjach, stałego śledzenia newsów. Przeciętny posiadacz domu nie śledzi codziennie danych o koniunkturze na rynku nieruchomości i nie sprzedaje go pomieszczenie po pomieszczeniu, gdy ceny zaczynają spadać. Dzieje się tak właśnie dlatego, że przyjmuje długoterminową perspektywę. Rolą pośredników finansowych, takich jak my, jest edukowanie inwestorów, a nie wmawianie im, że mogą łatwo zarobić w kilka miesięcy. Dotyczy to szczególnie takich rynków jak Polska, gdzie ludzie ciągle oswajają się z rynkami finansowymi.

A co ma zrobić nowicjusz, który dopiero zaczyna inwestować? Ma pierwsze oszczędności, które chciałby gdzieś ulokować. Powinien wchodzić na rynek akcji?

S.S.: Powinien podzielić tę kwotę na mniejsze części i wpłacać je w pewnych odstępach czasu. Piękno rynku kapitałowego polega na tym, że zwykle nie trzeba inwestować od razu dużej kwoty, inaczej niż np. na rynku nieruchomości. Dzięki temu można uśredniać cenę zakupu, minimalizując ryzyko, że kupi się przewartościowane aktywa. Oczywiście, jeśli ktoś jednorazowo rzuci całe swoje oszczędności na giełdę, bo dostrzeże jakąś okazję inwestycyjną, może mu się poszczęścić. Może nawet poszczęści mu się kilka razy. Ale za którymś razem się nie uda. Z perspektywy kogoś, kto chce inwestować przez kilkadziesiąt lat, okazje inwestycyjne nigdy nie przemijają. Nigdy nie jest za późno, aby zacząć inwestować.

Borno Janekovic: Widziałem wyniki symulacji, jakie były historycznie trzymiesięczne stopy zwrotu z S&P 500. To bardzo ciekawe, bo choć na dłuższą metę S&P 500 prze w górę, to ktoś, kto ulokowałby w dowolnym momencie 10 tys. USD, w 80 proc. przypadków po trzech miesiącach miałby mniej. Dlatego lepiej wpłacać 1 tys. USD co miesiąc i nastawić się na dłuższy horyzont inwestycyjny niż trzy miesiące. Uśrednianie ceny wejścia i wyjścia nie miałoby sensu, gdyby rynek szedł konsekwentnie do góry. Ale wiemy, że tak nie jest.

S.S.: Jeśli cena jakiegoś instrumentu spada z 10 USD do 2 USD, to spada o 80 proc. Ale jeśli potem rośnie do 4 USD, to rośnie o 100 proc. Ktoś, kto zainwestował tylko raz przy cenie na poziomie 10 USD, osiągnie zysk tylko wtedy, gdy cena wzrośnie powyżej tego poziomu. Ale ktoś, kto inwestował systematycznie, dokupując także wtedy, gdy cena spadała, może osiągnąć dodatnią stopę zwrotu, nawet jeśli cena nigdy nie wróci do 10 USD.

W Polsce edukacja finansowa najwyraźniej zawiodła, bo wpłaty do funduszy są procykliczne i niesystematyczne.

B.J.: To prawda. W Polsce jak ktoś ma 100 tys. zł oszczędności, wpłaca wszystko za jednym razem na jeden fundusz. Ale też to jest ciągle młody rynek. Sądzę, że z czasem Polacy nauczą się systematycznego inwestowania. Być może przyczyni się do tego PPK, który będzie wymuszał systematyczne wpłaty do funduszy. Chociaż jak na razie partycypacja w PPK jest rozczarowująca. Aż 60 proc. osób się wypisuje. To jest dla mnie niespodzianka, bo sądziłem, że dopłaty od rządu, czyli de facto darmowy pieniądz, będą kuszące.

Dlaczego tak się nie stało?

B.J.: Wydaje mi się, że skoro równolegle do PPK istnieje powszechny system emerytalny, wielu ludzi ciągle wierzy, że to państwo zatroszczy się o nich na starość. A skoro tak, to po co mieliby oszczędzać? Szczególnie że do PPK odkłada się niewielką część pensji. Ludziom może być trudno dostrzec, że z tego uzbiera się sensowna kwota, a jednocześnie wymaga to rezygnacji z jakichś bieżących wydatków. Inną kwestią jest sposób, w jaki zdemontowano poprzedni kapitałowy filar systemu emerytalnego. Wiele osób zastanawia się, co się stanie, gdy w PPK uzbiera się 20 albo 50 mld zł. Może wtedy jakiś rząd znów postanowi po te pieniądze sięgnąć.

A jak jest w państwa firmie?

S.S.: Zatrudniamy w Polsce około 1000 osób, większość w Poznaniu. Do PPK zapisała się połowa. Tak niską partycypację tłumaczę tym, że nasi pracownicy są zwykle młodzi. Być może nie dostrzegają jeszcze potrzeby troszczenia się o swoje emerytury.

Ten brak zaufania do organizowanej przez rząd kapitałowej części systemu emerytalnego to szansa dla prywatnych instytucji, żeby zaoferować własne produkty emerytalne?

B.J.: W pewnym sensie tak i my takie produkty mamy. Mamy ofertę dla osób, które chcą systematycznie oszczędzać na starość. Ale z takim oszczędzaniem nie wiążą się żadne ulgi podatkowe, więc w tym sensie państwowy system jest bardziej atrakcyjny. Zresztą towarzystwa funduszy w Polsce są obecnie skupione na zmianach regulacyjnych, na wdrażaniu MiFID II. Jeśli TFI nie będą mogły płacić dystrybutorom za ich pracę, to nawet z najlepszym produktem trudno będzie dotrzeć do klientów.

W Polsce sprzedaż jednostek uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych jest trudniejsza niż na innych rynkach wschodzących?

B.J.: W tym momencie tak. Cała branża jest w pewnym zawieszeniu, czekając na decyzję MF i KNF, jak można dystrybuować fundusze.

Gdy spotkaliśmy się rok temu, przewidywał pan, że w ciągu trzech lat zniknie połowa polskich TFI...

B.J.: Jestem o tym przekonany nawet bardziej niż wtedy. Ale podkreślam, że konsolidacja będzie następowała głównie w drodze fuzji i przejęć, a nie likwidacji. To się już dzieje. Największe TFI stają się coraz większe, a mniejsze znikają. W Polsce nie potrzeba zresztą 60 TFI, z których wiele niczym się od siebie nie różni.

Wspomnieliście, że kluczem do sukcesu w inwestowaniu jest długoterminowa orientacja oraz dywersyfikacja portfela. Jak jednak budować zdywersyfikowany portfel, gdy wszystkie aktywa wydają się ze sobą mocno skorelowane? Ostatnie lata to okres hossy zarówno na globalnym rynku akcji, jak i obligacji – także tych, które dawniej były uważane za bezpieczną przystań na czas wyprzedaży akcji.

S.S.: Zgadzam się, że dywersyfikacja jest trudniejsza niż dawniej, szczególnie w przypadku mniejszych inwestorów detalicznych. Inwestorzy instytucjonalni albo zamożni inwestorzy indywidualni, którzy mają dostęp do aktywów spoza rynku publicznego, są w lepszej sytuacji. Ci mniejsi też mogą jednak zbudować dobrze zdywersyfikowany portfel, ale częstym ich błędem jest to, że ich doradcy nie mają pełnej wiedzy o ich finansach. Widzę to na wielu rynkach wschodzących. Klient przychodzi do doradcy i mówi, że ma do zainwestowania 100 dolarów. Pyta, co ma z tym zrobić. Na to pytanie nie da się odpowiedzieć, jeśli się nie wie, skąd pochodzi te 100 dolarów, jakie jeszcze aktywa ma ten inwestor i jakie są jego cele, na co oszczędza.

B.J.: Jest też wiele możliwości dywersyfikacji portfela, które teoretycznie są dostępne dla inwestorów detalicznych, ale wymagają zamrożenia kapitału na dłużej. Tak jest na przykład z funduszami nieruchomości. Ale w Polsce mali inwestorzy lubią zachowywać płynność, chcą mieć możliwość wycofania się w każdej chwili.

Jaką część aktywów, którymi zarządza dziś Franklin Templeton, stanowią ETF-y?

S.S.: Jesteśmy na tym rynku relatywnie nowym graczem. Globalnie około 7 mld USD jest w ETF-ach. To jest mniej więcej 1 proc. aktywów, którymi zarządzamy. Ciągle jest to mała część, ale szybko rośnie, szczególnie na rynkach północnej Ameryki.

Sądzicie, że fundusze aktywnie zarządzane staną się wkrótce niszą? Że pasywne fundusze, w tym ETF-y, zdominują rynek?

B.J.: W skali globu obecnie wszystko w tym kierunku zmierza. Aktywa funduszy ETF rosną wykładniczo, a aktywa funduszy aktywnie zarządzanych niewiele się już zmieniają. Ale te trendy mogą nie być trwałe. Dobór spółek do portfeli ETF-ów zwykle bazuje na jednym kryterium, np. kapitalizacji. Tak tworzone portfele dają dobre stopy zwrotu, gdy koniunktura na giełdach jest dobra. A obecna hossa trwa już dziesięć lat, więc nie dziwi mnie, że wielu ludzi dało się do tej formy inwestowania przekonać. Gdy jednak koniunktura na rynkach się zmieni, lepiej mogą się sprawdzać bardziej wyrafinowane strategie inwestycyjne funduszy aktywnie zarządzanych.

S.S.: Fundusze aktywnie zarządzane nie znikną z rynku i nie zostaną zepchnięte na margines. Rynek osiągnie pewną równowagę, ale ważne jest, żeby fundusze odróżniały się od siebie wzajemnie. Zarządzający muszą się wykazywać innowacyjnością, ale tu z pomocą przychodzą nowe technologie, data science, sztuczna inteligencja itp. Za ich pomocą można budować naprawdę wyrafinowane strategie inwestycyjne.

Czy Franklin Templeton inwestuje jeszcze w spółki z tzw. brudnych sektorów? Macie jakąś politykę klimatyczną?

S.S.: Staramy się dopasować naszą politykę inwestycyjną do oczekiwań klientów. A te są różne na różnych rynkach. W Europie inwestorzy są bardzo wrażliwi na punkcie klimatu, zrównoważonego rozwoju. Na rynkach skandynawskich trudno sprzedać instytucjonalnemu klientowi fundusz, który nie jest zgodny z zasadami ESG (to akronim oznaczający odpowiedzialność za środowisko, społeczeństwo itp. – red.). Ale nie wszędzie tak jest. Dlatego raczej nie przekreślamy hurtowo całych sektorów. Możemy zainwestować w firmę z tzw. brudnego sektora, jeśli widzimy, że przechodzi transformację, że się zmienia.

B.J.: Warto też pamiętać, że świat zmienia się tak, że nawet ktoś, kto kieruje się tylko zyskiem, a nie troską o planetę, musi inwestować w sposób odpowiedzialny społecznie i środowiskowo. Jeśli produkcja energii z węgla jest droższa niż ze źródeł odnawialnych, po co ktoś miałby inwestować w elektrownie węglowe? Są też klasy aktywów, które niełatwo zaklasyfikować. Czy powinniśmy wspierać energetykę atomową? Jest bardzo czysta, jeśli chodzi o emisję CO2, ale zarazem jest źródłem odpadów radioaktywnych, które trudno składować.

Sandeep Singh jest szefem Franklina Templetona w Europie Środkowo-Wschodniej, na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Odpowiada też za islamskie produkty inwestycyjne. Z Franklinem Templetonem związany jest od 1988 r. Był m.in. dyrektorem ds. sprzedaży w Indiach i kierował działalnością firmy w Malezji.

Borno Janekovic od 2015 r. jest prezesem polskiego Templeton Asset Management TFI. Wcześniej był m.in. dyrektorem sprzedaży Franklina Templetona w Europie Środkowo-Wschodniej.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie