Czy uważa pan, że wschodzące rynki akcji będą w tym roku zachowywały się o wiele gorzej niż rynek amerykański? Czy też inwestorzy znowu mogą zacząć postrzegać rynki wschodzące jako atrakcyjne?
Spodziewamy się, że akcje z rynków wschodzących w dalszej części roku nie będą już tak znacznie gorzej radzić sobie w porównaniu z akcjami amerykańskimi (spadły o 8,5 proc. od początku roku). Historycznie różnica pomiędzy tempem wzrostu na rynkach wschodzących i na rynkach rozwiniętych była głównym czynnikiem napędzającym relatywne zmiany stóp zwrotu na rynkach akcji. Uważamy, że ta różnica powiększy się w 2020 r. na korzyść rynków wschodzących. Będzie to wspierane przez Chiny (odpowiadające za 40 proc. indeksu MSCI Emerging Markets) i ostrą recesję w USA. Spodziewamy się więc lepszej sytuacji, jeśli chodzi o zyski spółek na rynkach wschodzących w nadchodzących 12 miesiącach (szacunkowo 3-proc. spadek zysków na rynkach wschodzących wobec 26-proc. spadku w USA w 2020 r.). Akcje z rynków wschodzących mają współczynnik c/z dla spodziewanych zysków z następnych 12 miesięcy wynoszący 11,5. To stanowi 35-proc. dyskonto wobec indeksu S&P 500. Jest ono wyraźnie niższe niż średnie dyskonto z dziesięciu lat wynoszące 27 proc. Jednakże negatywny wpływ pandemii koronawirusa na gospodarki wschodzące i bardziej ograniczone pole do działań stymulacyjnych na rynkach wschodzących poza Chinami może zredukować dobre strony.
Jak działania stymulacyjne w USA i Europie mogą wpłynąć na rynki akcji? Czy uważa pan, że te działania stymulacyjne były najważniejszym powodem odbicia na rynkach?
Bezprecedensowe fiskalne i monetarne działania stymulacyjne (największe po II wojnie światowej) w USA i Europie materialnie wsparły zwyżki na wchodzących rynkach akcji, zmniejszając premię za ryzyko o blisko 20 proc. Banki centralne z rynków wschodzących mają mniejsze pole do stymulacji, ale w środowisku, w którym stopy procentowe są bliskie zeru, dodatkowa płynność wtłoczona na rynek będzie szukała inwestycji w regionach, w których zyski oraz stopy dywidendy są większe. Dodatkowo niektóre z kluczowych banków centralnych zapewniają rynkom wschodzącym płynność za pomocą linii swapowych oraz innych mechanizmów. To pomaga zmniejszyć ryzyko niedoboru dolarów czy innych głównych walut świata. Innym motorem zwyżek na rynkach wschodzących było wychodzenie przez gospodarkę chińską z ograniczeń związanych z pandemią i z defensywnego pozycjonowania na rynku. Widzimy jednak, że zwyżki są kruche, do czasu aż nie będziemy mieć wiarygodnej poprawy danych makroekonomicznych i wyników spółek.
Czy monetarne działania stymulacyjne w USA mogą znacząco osłabić dolara i w ten sposób pomóc rynkom wschodzącym?
Co zrobi dolar? To obecnie wielkie pytanie na rynkach walut. My uważamy, że dolar pozostanie silny, gdy kryzys będzie się pogłębiał, ale może później osłabnąć, gdy globalny wzrost powróci, a Rezerwa Federalna utrzyma ultralekką politykę, by wspierać odbicie. To powinno wówczas wspierać również aktywa z rynków wschodzących. Ważnym czynnikiem ryzyka dla tego scenariusza jest możliwość tego, że USA wyjdą z kryzysu wcześniej niż inne regiony, a szczególnie Europa, i że Fed zacznie zacieśniać politykę pieniężną dużo wcześniej niż Europejski Bank Centralny. W tym scenariuszu dolar może rosnąć ze względu na lepsze perspektywy wzrostu i na wynikającą z wyższych stóp procentowych przewagę wobec euro – i możliwe, że również złotego. W takim wariancie inwestorzy mogą ignorować fundamentalne kwestie, takie jak wycena wartości godziwej – którą szacujemy dla kursu EUR/USD na 1,30 – czy duże „podwójne deficyty" (fiskalny i na rachunku obrotów bieżących) w USA.