Chińska wyprzedaż zniekształca postrzeganie rynków wschodzących

Indeks MSCI Emerging Markets jest w tym roku raczej kiepskim wskaźnikiem sytuacji na rynkach rozwijających się. Akcje chińskich spółek mocno w nim ważą i są obecnie dla niego jak kamień u szyi.

Publikacja: 09.08.2021 13:18

Ostatnie tygodnie przynosiły fale panicznej wyprzedaży na giełdach w Hongkongu i w Chinach. Nie rozl

Ostatnie tygodnie przynosiły fale panicznej wyprzedaży na giełdach w Hongkongu i w Chinach. Nie rozlewały się one jednak po innych rynkach wschodzących.

Foto: Bloomberg, Roy Liu Roy Liu

Gdyby patrzeć na rynki wschodzące jedynie z perspektywy indeksu MSCI Emerging Markets, to można by uznać, że 2021 rok jest dla nich kiepski. Indeks ten znalazł się przecież w końcówce lipca niżej niż na koniec 2020 r., a od początku stycznia do piątku wzrósł o zaledwie około 1 proc. A przecież wiele indeksów z rynków wschodzących w ostatnich miesiącach dawało dobrze zarobić inwestorom. Saudyjski Tadawul zyskał prawie 30 proc., rumuński BET blisko 20 proc., rosyjski RTS prawie 20 proc., polski WIG20 blisko 15 proc., indyjski Sensex też prawie 15 proc. Na plusie od początku roku są też indeksy takich dużych rynków jak Brazylia, Indonezja czy Korea Płd. Spośród znaczących indeksów z rynków wschodzących straciły od początku roku tylko indeksy z Chin, Hongkongu, Malezji, Turcji oraz Egiptu. Akcje chińskie stanowią jednak około jedną trzecią MSCI Emerging Markets. Gdy więc w Szanghaju i Hongkongu doszło do panicznej wyprzedaży, to papiery spółek z Państwa Środka ciągnęły w dół cały indeks. Tymczasem wyłączający Chiny indeks MSCI Emerging Markets ex China wzrósł od początku roku o ponad 10 proc. Można więc powiedzieć, że Chiny mocno zaburzają postrzeganie rynków wschodzących przez inwestorów. Być może nadszedł czas, by były traktowane jako rynek odrębnej kategorii?

Zbyt wielcy do ominięcia

– Nie ma sposobu na to, by jakikolwiek globalny inwestor ignorował Chiny, o ile nie dojdzie do kompletnego embarga wprowadzonego przez rząd USA – stwierdził w rozmowie z Bloomberg TV Mark Mobius, założyciel firmy Mobius Capital Partners, uznawany za „guru rynków wschodzących".

Nawet w ostatnim tygodniu lipca, czyli w okresie panicznej wyprzedaży na giełdach w Chinach i w Hongkongu, ETF inwestujące na rynku chińskim przyciągnęły 975 mln USD. Trafiło tam więcej niż do funduszów inwestujących na innych rynkach rozwijających się. Być może część z tych inwestorów chciała kupować „na dołkach", ale swoje zrobiło też pewnie pasywne inwestowanie. Chiny dużo ważą w indeksach, więc przyciągały pieniądze mimo przeceny.

GG Parkiet

Dane Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF) mówią, że chińskie akcje przyciągnęły w czerwcu 2021 r. 5,2 mld USD kapitału zagranicznego, po tym jak w maju napłynęło do nich 11,3 mld USD, w kwietniu 13,5 mld USD, w marcu 3,8 mld USD, w lutym 7,8 mld USD, a w styczniu 6,2 mld USD. To jednak bardzo niewiele w porównaniu z amerykańskim rynkiem akcji, który doświadcza największego napływu kapitału zagranicznego od 1992 r. W pierwszym półroczu napłynęło tam około 600 mld USD netto. O ile amerykańskie indeksy giełdowe biją rekord za rekordem, o tyle chińskie prezentują się w tym roku słabo na tle regionu oraz rynków wschodzących. Mocno przyczyniły się do tego działania chińskich regulatorów, którzy niedawno m.in. próbowali storpedować ofertę publiczną spółki Didi Chuxing („chińskiego Ubera"), nakładają różne obostrzenia na koncern Tencent i wprowadzili przepisy praktycznie uniemożliwiające prywatnym firmom edukacyjnym osiąganie zysków. To skłania inwestorów do ostrożności.

– Po tym, co oni zrobili Didi Chuxing oraz spółkom edukacyjnym, myślę, że szczytem nieodpowiedzialności byłoby dawanie chińskim spółkom drugiej szansy – stwierdził Jim Cramer, rynkowy guru prowadzący popularny program „Mad Money" w telewizji CNBC.

Ray Dalio, inny rynkowy guru, założyciel funduszu Bridgewater Associates, uspokaja, że na chińskim rynku wciąż da się zarobić, a władze ChRL nie odchodzą od kapitalizmu, ale zwraca też uwagę, że inwestorzy powinni być gotowi na różne zawirowania. „Chińscy regulatorzy starają się wymyślać nowe przepisy dla szybko zmieniającego się rynku. Gdy więc działają prędko i w sposób niejasny, wywołuje to zamieszanie i może być odbierane jako działania antykapitalistyczne. Przyjmijcie, że takie rzeczy będą się zdarzać w przyszłości, i inwestujcie odpowiednio. Ale nie nadinterpretujcie tego jako zmiany trendu" – napisał Ray Dalio.

Izolowana wyprzedaż

Choć wstrząsy na rynku chińskim pociągnęły w dół indeks MSCI Emerging Markets, to jak na razie w małym stopniu wpłynęły na inne rynki wschodzące. Znacząco nie odczuła ich też warszawska giełda.

– Inwestorzy zawsze będą działać na rynkach portfelowo. To jest niestety „broń obosieczna". Z jednej strony na GPW cieszymy się z napływów środków do funduszy rynków wschodzących, bo polskie akcje z WIG20 są wtedy naturalnym beneficjentem takich wpływów, a z drugiej strony w sytuacji lokalnych problemów jednego z rynków wschodzących narzekamy na te globalne powiązania. Tym razem na szczęście zaniepokojenie inwestorów eskalacją działań przeciwko chińskim spółkom edukacyjnym, a następnie generalnie technologicznym, nie przełożyło się w dużym stopniu na GPW. Ucieczka kapitału jest widoczna głównie na indeksie Nasdaq Golden Dragon China Index, który gromadzi 98 największych notowanych w USA spółek z chińskim pochodzeniem. Indeks od wielu miesięcy jest już w regularnej bessie, a w zeszłym tygodniu spadki indeksu przyspieszyły, sięgnęły w dwie sesje kilkunastu procent. Te problemy widać już było od pierwszego kwartału tego roku, ale co najważniejsze, w tym samym okresie WIG pobijał nowe lokalne szczyty trendu wzrostowego – mówi „Parkietowi" Łukasz Wardyn, dyrektor na Europę Wschodnią w CMC Markets.

Jak na razie niewiele wskazuje też, by chińska wyprzedaż rozlała się silniej. Inwestorzy zdają sobie sprawę, że została ona wywołana głównie przez problemy regulacyjne specyficzne dla chińskiego ustroju.

– Widać istotną relatywną niezależność kondycji polskich spółek od globalnego portfela rynków wschodzących. Korekta na indeksie MSCI Poland, którą obserwujemy od czerwca, jest płytka i przeciąga się w czasie. Poszczególne ruchy indeksów odzwierciedlających polskie aktywa nie pokrywają się z ruchami chińskich indeksów. To dobry znak, potwierdzający lokalny charakter wyprzedaży chińskich spółek technologicznych, która nie wylewa się na inne rynki wschodzące, w tym polski. Można oczekiwać, że wskazana niezależność się utrzyma, ponieważ chińskiego problemu nie można w łatwy i logiczny sposób całościowo przenieść lub połączyć z innymi światowymi rynkami czy aktywami krajów kapitalistycznych – dodaje Wardyn.

Wobec rynków wschodzących zawsze trzeba być selektywnym. Państwa zaliczane do tej kategorii bardzo mocno się przecież różnią. W tej grupie mamy tak odmienne rynki jak Rumunia i Korea Płd. czy jak Indie i Brazylia. Wielkim paradoksem jest to, że rynkiem wschodzącym jest również druga pod względem wielkości gospodarka świata, posiadająca trzeci pod względem kapitalizacji rynek akcji. Nie da się jednak zaprzeczyć temu, że Chiny są rynkiem wschodzącym. I jako największy tego typu rynek muszą być odpowiednio mocno reprezentowane w indeksach. Jeżeli inwestorzy pasywni chcą ten rynek omijać, choćby ze względu na niepewne czynniki regulacyjne i polityczne, powinni po prostu zwracać mniejszą uwagę na MSCI Emerging Markets i przyjrzeć się innym indeksom.

Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, był w piątek o 3,8 proc. niżej niż na początku roku. Shanghai Composite stracił natomiast od początku stycznia 0,4 proc. Hange Seng China, czyli indeks spółek z Chin kontynentalnych notowanych na giełdzie w Hongkongu, zniżkował o prawie 14 proc. Indeksy te wyraźnie więc odstawały w tym okresie od znacznej większości rynków wschodzących, a także rynków regionu. Z sytuacją na giełdzie w Chinach kontrastowała m.in. szalona hossa w sąsiedniej Mongolii. MSE Top 20, główny indeks giełdy mongolskiej, zyskał od początku roku aż 76 proc., co czyni go w tym okresie najlepszym indeksem giełdowym świata. (Trzeba jednak brać pod uwagę, że giełda mongolska to mały rynek). Spośród europejskich indeksów giełdowych najlepszy był estoński OMX Tallin, który zyskał od początku roku 34 proc., a za nim uplasowały się: słoweński Sbitop i bułgarski Sofix, które wzrosły o blisko 30 proc. Dość dobrze radził sobie w tym roku również polski WIG20. Jego wzrost o 14 proc. był niewiele mniejszy od zwyżki niemieckiego indeksu DAX czy amerykańskiego Dow Jones Industrial. Indeks małych spółek sWIG80 wzrósł natomiast o blisko 30 proc. HK

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?