„Inflacja stała się większa niż poparcie dla Joe Bidena" – mówił jeden z nagłówków amerykańskiego portalu satyrycznego The Babylon Bee. Oczywiście to tylko bardzo złośliwa satyra. Inflacja konsumencka w USA doszła bowiem jak na razie w grudniu 2021 r. do 7 proc. r./r., czyli najwyższego poziomu od czerwca 1982 r. W styczniu 2021 r., czyli wtedy, gdy Joe Biden składał prezydencką przysięgę, wynosiła 1,4 proc. Średnie sondażowe poparcie dla nowego prezydenta sięgało wówczas 53 proc. Obecnie sięga 42,5 proc., co jest bardzo niepokojącym wynikiem jak na końcówkę pierwszego roku prezydentury. W jednym ze styczniowych sondaży wynosiło ono zaledwie 33 proc.
Jeśli te trendy sondażowe utrzymają się w nadchodzących miesiącach, to po jesiennych wyborach „w środku kadencji" demokraci mogą stracić kontrolę nad Senatem i nad Izbą Reprezentantów. Kontrolowany przez republikanów Kongres stałby się wielką barierą dla planów legislacyjnych administracji Bidena, w tym dla projektów dotyczących gospodarki. Tym bardziej że realizacja programu prezydenta napotykała dotychczas na poważne problemy, pomimo demokratycznej przewagi w Kongresie. Podziały wewnątrz Partii Demokratycznej sprawiły m.in., że Białemu Domowi nie udało się przepchnąć przez Kongres wartej blisko 2 bln USD ustawy stymulacyjnej „Build Back Better". Joe Biden ma za sobą trudny rok, w którym poważnym cieniem na wizerunku jego administracji położyła się choćby kwestia katastrofalnie przeprowadzonego odwrotu z Afganistanu. Jak na razie nie zapowiada się na to, by kolejne 12 miesięcy były dla niego łatwiejsze. Administrację Bidena testować będą Rosja, Chiny oraz inflacja.
Boom w czasie serii kryzysów
„Jesteśmy w tej pandemii od ośmiu miesięcy, a Donald Trump wciąż nie ma planu, jak wziąć tego wirusa pod kontrolę. Ja taki plan mam" – tweetował Joe Biden w październiku 2020 r. Wówczas w USA wykrywano 70 tys. infekcji na Covid-19 dziennie. W styczniu 2022 r. ich liczba dochodziła już nawet do 1,4 mln dziennie. O ile za rządów Donalda Trumpa na Covid-19 zmarło łącznie 420 tys. Amerykanów, o tyle w pierwszym roku rządów Bidena takich zgonów było 430 tys. Istnienie pierwszej szczepionki na Covid-19 ogłoszono dopiero w listopadzie 2020 r., a do końca rządów Donalda Trumpa zdołano w pełni zaszczepić 1 proc. Amerykanów. W pierwszym roku rządów Bidena ten odsetek wzrósł do 63 proc., w tym 24 proc. zaszczepionych dawką przypominającą. Administracja Bidena próbowała podwyższyć ten współczynnik za pomocą rozporządzenia nakazującego obowiązkowe zaszczepienie personelu dużych firm prywatnych korzystających z kontraktów rządowych. Sąd Najwyższy niedawno uznał jednak to rozporządzenie za w większości niekonstytucyjne. Zrezygnowany prezydent Biden przyznał zaś, że „nie ma federalnego rozwiązania" pozwalającego pokonać pandemię. Tak jak za czasów Trumpa jest ona prowadzona więc głównie na poziomie stanów. Większość z nich nie chce przywracać restrykcji z poprzednich fal pandemii. Nawet te rządzone przez demokratów są w tej kwestii bardzo ostrożne.
Pandemia nie zdołała jednak powstrzymać ożywienia ekonomicznego. Gospodarka amerykańska zdołała odrobić straty pandemiczne szybciej, niż to zrobiły gospodarki Europy Zachodniej. PKB wrócił na poziom z końcówki 2019 r. w drugim kwartale 2021 r. Według prognoz OECD na koniec marca 2022 r. powinien być o 3,7 proc. wyższy niż przed pandemią. Danych o PKB za cały 2021 r. jeszcze nie ma. Prognozy zebrane przez agencję Bloomberga wahają się jednak od 4,5 proc. do 5,8 proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewał się wzrostu o 6 proc. USA mogły więc wypracować w zeszłym roku najwyższy wzrost gospodarczy od 1984 r. W normalnych warunkach byłby to rewelacyjny wynik, ale obecnie trzeba wziąć poprawkę na to, że tak szybki wzrost jest odbiciem po ciężkim kryzysie gospodarczym. W tym roku będziemy mieć do czynienia z normalizacją. Prognozy analityków na 2022 r. są w przedziale od 1,8 proc. do 4,8 proc. MFW spodziewa się zwyżki PKB o 5,2 proc., co oznacza, że USA mogą rozwijać się w tym roku niewiele wolniej od Chin (5,6 proc.). To bardzo przyzwoity wynik. Jamie Dimon, prezes banku JPMorgan Chase, stwierdził nawet, że sytuacja gospodarcza w USA jest „najlepsza od dekad".