W kolejnych tygodniach polska waluta wytraciła impet i zaczęła się korekta. Wpływ na to miało kilka czynników, z których jeden nie jest stricte związany z polskim rynkiem finansowym. Mowa o eurolodarze, który odpadł od długoterminowego oporu. Jak się ponownie okazało, średnia dwustutygodniowa znów zablokowała zwyżkę EUR/USD. Tak zwany cross się wycofał z 1,11 do 1,07. Wartości te nic nie mówią, o ile nie połączy się ich z kluczowymi szczytami i dołkami z 2023 r.

Okazuje się, że wspomniane cofnięcie nie naruszyło żadnego z poziomów wsparcia. Tym samym może być ono uznawane za korektę potrzebną do finalnego zmierzenia się z ruchomym oporem – tygodniową dwusetką. W połowie lutego EUR/USD wyrysował tygodniową formację młotka. To dodatkowo zachęca do wyprowadzenia wzrostowej fali. Taki scenariusz miałby zbawienny wpływ na sytuację techniczną złotego. Wprawdzie złoty napędzany jest przez zmienność europejskiej waluty, ale pomoc dolara jest mile widziana.

Obecnie ważą się losy długoterminowego sygnału dla USD/PLN. Kurs ten już w grudniu przebił się przez dolne ograniczenie kilkunastoletniego kanału wzrostowego. Według geometrii teoretyczny zasięg to okolice 3 zł. Na chwilę obecną brzmi to jak utopia, ale z akademickiego punktu widzenia jest to realna projekcja. Natomiast dwu-, trzymiesięczny odpoczynek w okolicy 4,00 byłby idealnym elementem byczej układanki. Zarówno po stronie miłośników rynku forex, jak i GPW. Jak pokazuje historia ostatnich kwartałów, WIG bez aprobaty złotego nie wykonana znaczącej fali hossy. Bywają okresowe aberracje, ale ogólnie te dwa instrumenty są ze sobą skorelowane. Silny złoty to zdrowa hossa. I na odwrót. Dodatkowo wartość złotego względem dolara ma bardzo duże znaczenie w interpretacji koniunktury nad Wisłą przez amerykańskich inwestorów. Patrząc przez pryzmat WIG20USD, okazuje się, że indeks ten jest w kluczowym momencie. Sygnał hossy już się pojawił, brakuje jednak jego potwierdzenia w postaci wybicia szczytów z 2021 r. Gdyby to się udało zrobić, czyli zamknąć tydzień powyżej 633 punktów, wówczas temat długoterminowej hossy byłby podtrzymany.

A jest o co walczyć. Według geometrii celem mogłyby okazać się poziomy ostatni raz widziane w 2008 r. To teoretycznie oznaczałoby wzrost o 100 proc. Brzmi to jak kolejna utopia. Dopóki jednak WIG20USD zamyka tydzień nie niżej niż 532 punktów, dopóty sytuacja techniczna pozostaje optymistyczna.

A to, czy byki wykorzystają obecną sytuację, okaże się w kolejnych tygodniach czy nawet miesiącach.