Ostatnie dwa tygodnie przede wszystkim wymusiły adekwatną reakcję na rynku obligacji – zarówno długi, jak i krótki koniec amerykańskiej krzywej rentowności przesunął się w kilka dni o kilkadziesiąt punktów bazowych w górę. Taka sytuacja w bardzo słabym otoczeniu 2022 r. najpewniej wywołałaby reakcję indeksu S&P 500 skutkującą spadkiem rzędu 5–7 proc. Rok 2022 jest już jednak przeszłością, obecne otoczenie jest inne, co sprawia, że rynek akcji za oceanem nie składa broni.

Wzrost rentowności amerykańskich dwulatek w okolice 4,7 proc. ucina (przynajmniej na ten moment) wcześniejsze dość wygórowane oczekiwania rynku w kwestii potencjalnych obniżek stóp procentowych w tym roku. Ostatnie ruchy na rynku długu są niczym innym jak dostosowaniem wycen do planów Rezerwy Federalnej, która najprawdopodobniej w maju zakończy cykl podwyżek na poziomie 5,00–5,25 proc. Wprawdzie ubiegłotygodniowe dane inflacyjne podbiły wyceny rynkowe zakładające przedłużenie cyklu podwyżek do czerwca (w tym kierunku poszedł również zespół analityków Goldmana Sachsa), jednak nie jest to dla nas na ten moment scenariusz bazowy. Zakładamy, że tym razem Fed nie skorzysta z mandatu, jaki daje mu chwilowo rynek w kwestii dokonania „ponadprogramowych” podwyżek. Wynika to chociażby z faktu, że proces dezinflacji w kolejnych miesiącach powinien nadal postępować, m.in. za sprawą słabnącej dynamiki cen w kategorii „shelter” związanej z wydatkami na utrzymanie mieszkań. Układ, w którym inflacja znajdzie się już niebawem w okolicach poziomu głównej stopy, sam w sobie jest dość restrykcyjną formą prowadzenia polityki monetarnej. Trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym rynek pracy w najbliższej przyszłości mógłby być silniejszy niż obecnie. Ten czynnik pozwala z kolei zakładać, że w dalszej części roku obniży się również impet inflacji w kategorii usług.

Tym właśnie różni się obecny rok od ubiegłego – o ile w 2022 r. rynek zastanawiał się, gdzie szukać szczytu inflacji, o tyle w bieżącym obiektem zainteresowania jest przede wszystkim tempo dezinflacji. Ponadto mało kto zakładał jeszcze nie tak dawno, że spadek inflacji może mieć miejsce w otoczeniu gospodarczym, któremu daleko do głębokiej recesji. Biorąc pod uwagę powyższe czynniki, uważamy, że indeksy z USA mają zielone światło, by powalczyć o kontynuację trendu wzrostowego zapoczątkowanego w październiku. Zakładamy przy tym, że rentowności na rynku długu wyczerpały swój potencjał dalszego wzrostu.