Podobieństwo nie jest oczywiście całkowite, ale poziom beztroski rynków pozostaje niezmienny. Widoczne jest to przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, gdzie wszelkie oznaki ryzyka są w ostatnim czasie ignorowane.

Obecnie ocena stanu gospodarki jest znacząco odmienna, jeśli zapytać ekonomistów lub przedstawicieli banków centralnych, a jeśli spojrzeć na ocenę stanu gospodarki w świetle zachowania rynkowych indeksów. Być może mylą się ci pierwsi, a rację ma rynek, który wycenia obniżki stóp procentowych i stabilną sytuację gospodarczą, z rozsądnym wzrostem płac i spadkiem inflacji. I rzeczywiście, jeśli spojrzymy na kondycję rynku pracy, ta ocena wydaje się właściwa. Ostatnio z tak niską stopą bezrobocia mieliśmy do czynienia w pierwszej połowie lat 50. ubiegłego wieku, a płace istotnie nie rosną dużo wyżej niż zakładane przez Fed cele inflacyjne ( w przedziale 3–4 proc.).

W dalszym ciągu jednak punktem zapalnym pozostaje inflacja w sektorze usług, w sektorze najbardziej wrażliwym na wzrosty płac. Przed nami jednak tak zwany efekt drugiej rundy, który może utrzymać zarówno inflację, jak również stopy na wysokich poziomach. Tutaj dochodzimy do problemu krzywej Phillipsa i relacji, jak inflacja będzie w przyszłości oddziaływać na wzrost płac. A krzywa ta, jak wskazuje część badań, po wielu latach ponownie się „wystromiła”, co może oznaczać, że spowolnienie w żądaniach płacowych jest tylko przystankiem w trendzie. Najbardziej w tym kontekście zastanawiająca pozostaje siła amerykańskiego konsumenta, którego wydatki pomimo spadku dochodów rozporządzalnych nie zwalniają.

Powyższe rozważania są doskonale znane uczestnikom rynku, w ostatnim czasie wpłynęły jednak wyłącznie na rynek obligacji, zaś przez rynki ryzykownych aktywów zostały całkowicie zignorowane. Widać to po zachowaniu się kursów bardziej ryzykownych spółek technologicznych bądź kryptowalut, które po listopadowym dołku odzyskują uznanie inwestorów.

Ze wzrostowego trendu w ostatnich tygodniach dość konsekwentnie wyłamuje się warszawski parkiet, przede wszystkim przez gorsze zachowanie się banków, które przewodziły w rozpoczętym od listopada rynkowym odbiciu. Zaważyła tutaj opinia TSUE, dość niekorzystna dla banków. Patrząc nieco kontrariańsko, kolejny nawis ryzyka został wyeliminowany, co oznacza, że po przetrawieniu tej informacji przez rynek (przez co rozumiem dalsze spadki), po uwzględnieniu jej w cenach sektor, a tym samym cały rynek mogą powrócić do ścieżki wzrostów. Przede wszystkim na uwagę zasługuje dość umiarkowania reakcja rynku po publikacji niekorzystnego orzeczenia, jednakże historycznie refleksje potrafią przyjść po czasie i możemy mieć do czynienia w najbliższych dniach ze stopniowym osuwaniem się tego sektora. A nie jest to dobra informacja dla krajowego rynku akcji.