Mimo że notowania naszej waluty poruszają się w ostatnim czasie w mniej regularnych trendach niż rynek akcji, a korekty są tu na porządku dziennym (pod koniec tygodnia notowania podskoczyły do 4,33), to pojawiła się realna perspektywa ataku na kwietniowy dołek (4,223). Jeśli uda się go przebić, złoty będzie najmocniejszy od połowy stycznia. Byłby to wyraźny sygnał ocieplenia nastrojów na rynku naszej waluty.

Bardziej klarowna już teraz jest sytuacja na rynku długu. Rentowność obligacji zarówno na długim, jak i krótkim końcu krzywej, konsekwentnie maleje. Dochodowość papierów 2-letnich jest już praktycznie o krok od spadku do 5 proc. (w piątek wynosiła 5,095 proc.), podczas gdy jeszcze w maju przekraczała 5,80 proc. Najwyraźniej inwestorzy obstawiają dalszy spadek stóp procentowych (sprzyjają temu wciąż niskie odczyty inflacji).

Być może jest to także efekt zauważalnej ostatnio nadpłynności w sektorze bankowym (będącej efektem obniżenia stopy rezerwy obowiązkowej, a także napływu gotówki z UE) i popytu ze strony tych instytucji na bezpieczne aktywa.