Prognozowanie kursów walutowych w długim terminie sceptycy mogliby określić mianem tzw. wróżenia z fusów. Trudno się dziwić tej powszechnej opinii, szczególnie w czasach, gdy rynki są tak niestabilnie jak w ostatnich kilku latach. Wystarczy sobie przypomnieć prognozy kursów walutowych z przed czerwca 2008, kiedy to praktycznie nikt nie spodziewał się poważnego osłabienia złotego i prześledzić jak się te prognozy zmieniały od momentu rozpoczęcia silnej fali deprecjacji złotego.
Oto fragment prognozy jednego z bardziej znanych analityków z lipca 2008 roku: "Dość ciekawie zapowiada się rok 2009 – może być to okres zwrotu w kierunku mocniejszego dolara na świecie, który odnotuje jeszcze wyraźniejsze spowolnienie tempa globalnego wzrostu (...) Rok 2009 będzie raczej okresem stabilizacji złotego na wysokich poziomach" i wcześniejszy fragment zawierający prognozę kursów na koniec 2008 roku: "W efekcie w końcu tego roku za dolara będziemy płacić mniej niż 2 złote (1,85 zł), a euro będzie warte około 3,10 zł. Z kolei notowania franka mogą spaść w okolice 1,90 zł"
Na początku września 2008 portal Money.pl zebrał opinię 12 analityków walutowych prosząc o prognozę kursu złotego na koniec roku. Średnia prognoz wyniosła 3,37 za euro i 2,38 za dolara. Najbardziej optymistyczna prognoza mówiła o umocnieniu złotego do poziomu 3,20 za euro i 2,10 za dolara. Najbardziej pesymistyczna o osłabieniu złotego do 3,55 za euro i 2,57 za dolara. W sytuacji gdy kursy walut zmieniały się w ciągu dnia niekiedy o 10 groszy prognozy były zbyt "przyklejone" do panującej sytuacji rynkowej. I chyba jest to główny zarzut wobec większości tego typu prognoz.
Z kolei dużą rozbieżność prognoz w połowie 2009 roku (110 groszy) ciekawie skomentował Jacek Maliszewski: „Krążą plotki, iż banki te (Goldman Sachs i JP Morgan) próbują w jakiś sposób pomóc swoim klientom (fundusze hedgingowe średniej wielkości), którzy »zapomnieli« zamknąć swoich pozycji przeciwko Złotemu wtedy, gdy uczyniły to ich banki. Pamiętają wszyscy zapewne, iż JP Morgan przestał grać na osłabienie Złotego pod koniec grudnia 2008, a Goldman Sachs zakończył taką grę pod koniec stycznia.” i dalej: "„Banki podobno więc postanowiły w jakiś sposób pomóc swym pominiętym klientom wydostać się ze stratnych pozycji z możliwie najmniejszą strata. Właśnie w tym celu pisane są podobno prognozy wieszczące kolejną falę osłabienia złotego.”
Dużą rozbieżność prognoz między poszczególnymi bankami można teoretycznie jeszcze wytłumaczyć rozbieżnymi oczekiwaniami w zakresie rozwoju sytuacji gospodarczej etc., ale jeśli ta sama instytucja zmienia w ciągu kilku tygodni prognozę kursu o kilkadziesiąt groszy, to trudno już racjonalnie wytłumaczyć takie zjawisko. Dla przykładu Deutsche Bank na początku września tego roku wydał prognozę kursu EURPLN na koniec czwartego kwartału na 4,70, a już dwa tygodnie później londyńska ekonomistka DB, Gillian Edgeworth "zmieniła" prognozę na 3,90 na koniec roku. Cynicznie możnaby powiedzieć, że sami analitycy nie podchodzą chyba poważnie do swoich prognoz. Znawcy rynku dobrze wiedzą, że prognozy rzadko się sprawdzają, a rynki są często mało przewidywalne. W czasach dużej zmienności notowań trafność prognoz jest raczej przypadkowa.
Niezależnie od trafności poszczególnych prognoz, analitycy zazwyczaj są w stanie trafnie przewidzieć główny kierunek zmian kursów. Mylą się w momentach zwrotnych i w sytuacjach, gdy rynek jest pod wpływem trudnych do przewidzenia okoliczności (jak to miało miejsce w 2008 roku).