Wiara we wnioski płynące z technicznego obrazu na tygodniowym wykresie pary EUR/PLN i w ruch o zasięgu nawet do poziomu 4,23 okazuje się uzasadniona. W strefie 4,23 przebiega linia średnioterminowego trendu spadkowego zaczepiona o listopadowy i czerwcowy szczyt. Dopiero w tych okolicach spodziewać się można silniejszego oporu. Tymczasem w środowe popołudnie za euro trzeba było zapłacić już 4,17 zł, a więc aż o 9 groszy więcej niż we wtorek rano. Na wartości tracił też forint. W porównaniu z wtorkowymi poziomami za euro trzeba płacić już ponad 2 proc. więcej. To efekt zaskoczenia, jakie wywołała decyzja tamtejszego banku centralnego. Obniżka stóp procentowych na Węgrzech wywołała podręcznikową reakcję. Taka walka o wzrost gospodarczy przy najwyższej w UE inflacji (5,8 proc. r./r. w lipcu) rodzi ryzyko osłabienia tamtejszej waluty o dalsze 4 proc. Ożywająca dyskusja o cięciu stóp, także w Polsce, może wspierać scenariusz osłabienia złotego.
Z kolei na rynku obligacji dla części zagranicznych graczy pojawia się doskonała okazja do zamykania pozycji otwieranych na początku czerwca, które w całości zdyskontowały już dyskusję o konieczności obniżania stóp.