Na Wyspach i w Stanach Zjednoczonych, gdzie koniunktura od dłuższego czas jest lepsza niż w strefie euro, ożywienie także przybiera na sile. Dużo słabiej wyglądają perspektywy wzrostu w Azji, stąd też m.in. Bank Australii kolejny raz tnie stopy procentowe, w obawie przed dalszym hamowaniem w Chinach.
Dobre dane z UE i USA
Zbiorczy indeks PMI dla sektora usług w strefie euro wzrósł kolejny miesiąc z rzędu i wyniósł w lipcu 49,8 pkt. Ten sam indeks dla Wielkiej Brytanii wzrósł zaś aż do 60,4 pkt. przy konsensusie na poziomie 53,3 pkt. W USA ISM dla usług wzrósł do 56 pkt. przy oczekiwaniach rynkowych na poziomie 53 pkt.
Dane te miały wczoraj największy wpływ na rynek funta, albowiem zmniejszają one presję na Bank Anglii i wraz z danymi z sektora przemysłowego pokazują, że brytyjska gospodarka zaczyna wyróżniać się na tle pozostałych gospodarek krajów rozwiniętych. Na rynku EURUSD nie zaobserwowaliśmy większych ruchów, albowiem pozytywny wpływ europejskich danych amortyzowany był dobrym odczytem dla gospodarki amerykańskiej. Co ciekawe wskaźnik oceny siły cenotwórczej wśród badanych firm wzrósł z 52,5 do aż 60,1 pkt. W tej sytuacji dezinflacja w USA, której obawiał się James Bullard (szef FED z St. Louis) nie jest wiec dużym zagrożeniem.
RBA tnie stopy
Zgodnie z rynkowymi oczekiwaniami Bank Australii obniżył stopy procentowe o 25 pb. Tym samym jest to kontynuacja cyklu rozpoczętego w drugiej połowie 2011 roku, kiedy to stopy były na poziomie 4,75 proc. Luzowanie polityki monetarnej ma na celu wesprzeć inne sektory gospodarki, niż górniczy, najmocniej uzależniony od cen surowców. Jak pokazują ostatnie dobre dane m.in. z rynku nieruchomości w Australii, bankowi może faktycznie się udać ta stymulacja.
Od razu po decyzji Banku dolar australijski zaczął się umacniać. Inwestorzy już wcześniej grali pod obniżkę stóp, choćby po wypowiedzi szefa RBA z końca lipca. Obecnie trwa realizacja zysków. Można powiedzieć: kupuj plotki, sprzedawaj fakty.