Naprawdę trudno utrzymywać negatywne nastawienie wobec dolara australijskiego, kiedy nawet rodzimy bank centralny nie widzi problemu w oderwaniu się siły waluty od pesymistycznych wskazań rynku surowców. Bank Rezerwy Australii zgodnie z oczekiwaniami utrzymał główną stopę procentową bez zmian (2 proc.), a w komunikacie podtrzymano stwierdzenie z poprzedniego posiedzenia, że „dolar australijski dostosowuje się do wyraźnych spadków cen kluczowych surowców". Stwierdzenie to kłóci się z sytuacją rynkową, gdyż od ostatniego posiedzenia 3 listopada AUD/USD jest wyżej o 1,2 proc., a tymczasem ruda żelaza straciła 10 proc., a miedź spadła o 11,2 proc. Nie można oprzeć się wrażeniu, że RBA wciąż liczy na wykonanie całej „czarnej roboty" w obniżeniu AUD/USD przez Fed, który za dwa tygodnie (prawdopodobnie) podniesie stopy procentowe. Mimo to biorąc pod uwagę, że koniec roku raczej może przynieść korektę w notowaniach USD, plan RBA może się prędko nie powieść. Sprzedaż AUD/USD dalej wygląda atrakcyjnie od strony taktycznej w krótkim terminie (powrót do 0,7170), ale średnioterminowe pozycje będą musiały poczekać do nowego roku.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy przyjął chińskiego juana do koszyka SDR (Special Drawing Rights) obok dolara, euro, funta i jena. Udział juana został ustalony na 10,92 proc., ale co istotniejsze od strony handlu na FX, to największy spadek udziałów zaliczyło euro – do 30,9 proc. z 37,4 proc. EUR/USD nie zareagował na informacje jeszcze teraz, ale zmiany w koszyku SDR oznaczają, że w przyszosi będzie mniejsze zainteresowanie ze strony zarządzających rezerwami do kupowania unijnej waluty. Na razie jednak liczy się tylko czwartkowa decyzja ECB, a po rynku już widać pierwsze oznaki nerwowości inwestorów, którzy nie ufają Mario Draghiemu, że będzie w stanie przebić już i tak wygórowane oczekiwania. Mimo to więcej powinno być tych inwestorów, którzy liczą na impuls spadkowy dla euro, więc odbicia EUR/USD w kolejnych godzinach powinny być płytkie.
We wtorkowym kalendarzu mamy wysyp indeksów PMI dla przemysłu. Za nami już dane z Chin, które były w miarę zbliżone do prognoz i wskazują na dalsze kurczenie się sektora. Dla wskaźnika dla Polski (9:00) mamy wątpliwości co do siły poprawy i spodziewamy się spadku do 52 z 52,2 (konsensus: 52,6). Odczyt jednak ma marginalny wpływ na złotego, który naszym zdaniem z nowym miesiącem powinien dostać wiatru w żagle i odbić od fundamentalnie zbyt słabych poziomów. Dane ze strefy euro (10:00) są tylko rewizją, więc mają drugorzędne znacznie, z kolei w Wielkiej Brytanii (10:30) po pozytywnych zaskoczeniach w danych za październik w przyszłym tygodniu bardziej prawdopodobne są korekty, szczególnie, że inne badania aktywności biznesu od tamtego czasu nie potwierdzały przyspieszenia ożywienia. Po południu odczyt wrześniowego PKB z Kanady (14:30) będzie zauważalny, pod warunkiem że pokaże coś gorszego niż prognozowany wzrost o 0,1 proc. m/m. ISM dla przemysłu z USA (16:00) powinien wskazać na poprawę do 50,5 z 50,1, co będzie interesujące w kontekście słabszych odczytów indeksów regionalnych. Dziś także mamy aukcję mleka w Nowej Zelandii, gdzie w najgorszym przypadku ceny powinny się ustabilizować.
Sporządził:
Konrad Białas