Zgodnie z oczekiwaniami FED podniósł stopy procentowe o 25 p.b., co oznacza, że przedziałowy cel dla stopy funduszy federalnych to teraz 0,25-0,50 proc. wobec 0,00-0,25 proc. wcześniej. Decyzja została podjęta jednomyślnie. W komunikacie uzasadniono, że decyzja ta odzwierciedla „znaczącą poprawę warunków rynku pracy w bieżącym roku", ale „pomimo zaostrzenia polityki monetarnej, ta pozostaje akomodacyjna, co będzie sprzyjało dalszej poprawie sytuacji na rynku pracy, oraz powrotowi inflacji do poziomu 2 proc.". Podczas konferencji prasowej Janet Yellen dała do zrozumienia, że stopy zostały podniesione po to, aby uniknąć konieczności gwałtownego zacieśnienia polityki w przyszłości. Niemniej dalszy proces podwyżek może być bardzo stopniowy i zależeć od bieżących informacji z gospodarki. Stwierdzono, że „wobec faktu pozostawania bieżącego wskaźnika inflacji poniżej 2 proc. komitet będzie uważnie monitorował bieżący i oczekiwany postęp w zakresie powrotu inflacji do celu", chociaż jak dowiadujemy się dalej niskie przebiegi wskaźnika CPI to głównie zasługa niskich cen ropy (Yellen przyznała, że powrót do spadków w ostatnim czasie ją zaskoczył), oraz mocnego dolara, chociaż wpływ tych czynników będzie przejściowy. W kwestii prognoz makro kluczowym aspektem były oczekiwania, co do przyszłej ścieżki zacieśnienia polityki. Tu okazało się, że mediana oczekiwań na 2016 pozostała stabilna (nadal stopy procentowe mogą wzrosnąć o 100 p.b.), a uwagę zwraca też wzrost tzw. dominanty, co sugeruje, że bardziej „gołębi" członkowie podciągnęli prognozy w górę. Niemniej już perspektywy na 2017 r. prezentują się gorzej – mediana oczekiwań została ścięta o 25 p.b. (co oznaczałoby wzrost stóp procentowych o kolejne 100 p.b., ale już dominanta (wskazuje dominujące wskazanie) spadła o 75 p.b., co sugerowałoby zaledwie ruch o 50 p.b.
Naszym zdaniem:
FED wykonał wczoraj „majstersztyk", który zadowolił niemalże wszystkich. „Gołębie" dostały do rozważań kwestię uzależnienia przyszłych ruchów od bieżących danych makro, oraz nawiązań do niskiej inflacji, która jednak powinna być przejściowa (chociaż Yellen była zaskoczona spadkami cen ropy, co wspomniała na konferencji prasowej). Warto też zwrócić uwagę rozkład oczekiwań odnośnie podwyżek stóp w 2017 r., co przez chwilę stało się argumentem do osłabienia dolara. Te aspekty pomogły też giełdom, bo FED dał też do zrozumienia, że podwyższa stopy, bo gospodarka jest silna.
Ostatecznie dolar jednak zyskał, gdyż więcej argumentów na krótki termin (a ten jest przecież dominujący) było wczoraj „jastrzębich". Kluczowe jest to, że FED wprawdzie dał kilka zastrzeżeń (podwyżki w 2016 r. będą zależeć od danych, trudno ocenić, czy będą one równomierne, czynniki utrzymujące niską inflację będą przejściowe), to jednak wyraźnie podtrzymał (na co wskazuje wzrost dominanty) oczekiwania na 2016 r., co na obecną chwilę sugeruje 4 podwyżki o 25 p.b.(najpewniej raz na kwartał). W efekcie dopiero słabsze dane za grudzień, jakie poznamy na początku stycznia, mogłyby nasilić obawy, co do prawdopodobieństwa kolejnej podwyżki w marcu i dać pretekst do większego osłabienia dolara w I kwartale.
Reasumując, wczorajsze sygnały z FED dobrze wpisały się w zarysowany wczoraj scenariusz zakładający podbicie dolara do końca roku i ryzyko pojawienia się większej korekty dopiero w I kwartale 2016 r.