Pod koniec ubiegłego tygodnia Agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej Polski z A- do BBB+. Informacja ta wpłynęła na osłabienie polskiej waluty i wzrost rentowności 10-letnich obligacji skarbowych. Tylko w piątek dolar podrożał o 1,4 proc. do 4,1032 zł, euro o 1,95 proc. do 4,4802 zł, a frank szwajcarski o 1,75 proc. do 4,0951 zł.

Ta aprecjacja, choć bardzo gwałtowna, wpisuje się w dłuższy trend notowań rodzimej waluty. Złoty osłabia się bowiem wobec dolara od maja 2014 r., wobec euro od kwietnia 2015 r., a wobec franka od września ubiegłego roku. Notowania znajdują się teraz na kilkuletnich maksimach. Dolar jest najdroższy od marca 2003 r., euro od stycznia 2012 r., a frank od stycznia 2015 r.

Poniedziałkowa sesja przynosi jak na razie odreagowanie ostatnich zwyżek. Skala dzisiejszego umocnienia złotego jest jednak niewielka i ma tylko korekcyjny charakter. W dłuższym terminie analitycy spodziewają się kontynuacji deprecjacji. - Decyzja S&P zmienia spojrzenie na Polskę. Inwestorzy zagraniczni mogą nie chcieć podejmować nadmiernego ryzyka, nie tylko omijając nasz kraj, ale też przy byle okazji zamykając pozycje na polskich aktywach. Stąd też osłabienie złotego o jeszcze 10 gr w perspektywie najbliższych 2-3 miesięcy to w tej chwili nasz nowy scenariusz. Później złoty może próbować odrabiać straty. Jednak silne umocnienie jest mało realne – uważa Marcin Kiepas, główny analityk Admiral Markets. Ekspert zwraca też uwagę na wzrost kosztu obsługi polskiego długu.

- Fala wyprzedaży przetacza się dziś rano przez polski rynek długu. Rentowność 10-letnich obligacji podskoczyła o 28 punktów bazowych do 3,25 proc. i jest najwyższa od połowy grudnia. Tymczasem jeszcze w czwartek kształtowała się ona poniżej 2,75 proc. – zauważa ekspert.