Ale gdy okazji robi się mniej, każda jest na wagę złota, co skutkuje masowym rzucaniem się na nie, czasami nie bacząc, czy nie dochodzi do przereagowania. Polityka pieniężna czołowych banków centralnych pozostaje na ustach wszystkich, gdyż nikt już nie widzi nawrotu demonów deflacji.
Rok 2017 miał być rokiem reflacji w odpowiedzi na ożywienie globalnego wzrostu gospodarczego, ale razem z przygaszeniem rajdu cen ropy naftowej nie widać, aby dobra konsumpcyjne miały bez przeszkód drożeć. Mimo to bankierzy centralni chcą jak najszybciej wyzbyć się grzechu, za jaki uważają utrzymywanie stóp procentowych blisko zera (lub poniżej). Wolą z optymizmem patrzeć w przyszłość, licząc na świetlane perspektywy gospodarcze i na tej podstawie stopniowo wycofywać się z ultraluźnej polityki. Jednocześnie trzymają kciuki, aby ich starania nie zostały zauważone przez uczestników rynków finansowych, którzy na takie sygnały reagują jak klienci dyskontów na wielkie wyprzedaże. Prawda jest jednak taka, że bankierzy centralni świadomie się oszukują, a inwestorzy bardziej niż pomyłki w ocenie sytuacji boją się przegapienia okazji.
W rezultacie zamiast stopniowego i uporządkowanego dostosowania do nowej sytuacji mamy chaotyczne ruchy. Banki centralne rzucają sugestię, że „może, coś, kiedyś", a rynki dostają białej gorączki, interpretując przekaz jako gwarancję na 100 proc. Potem bankierzy zmuszeni są „prostować" wypowiedzi, co rynek znów odczytuje jako nagłe wycofywanie się z wcześniejszego stanowiska. Powstaje zamęt, którego pierwotnie wszyscy chcieli uniknąć.
Przykłady? EBC rozważa, co zrobić z programem QE, który w obecnej formie w przyszłym roku nie będzie mógł znaleźć na rynku obligacji nadających się do zakupu – rynek widzi rychły kres programu i dwie podwyżki stóp procentowych do końca 2018 r. Prezes Fedu wyraża niepewność o kształt ścieżki inflacji – wycena podwyżki w grudniu runęła z 70 do 50 proc. Bank Anglii prezentuje dwugłos w sprawie zasadności rekordowo niskich stóp procentowych – rynek urealnia podwyżkę już w sierpniu, by tydzień później o niej zapomnieć i myślami być przy listopadowym posiedzeniu.
Wakacyjne rynki są jak wakacyjna pogoda. Zmiany potrafią być nagłe i wyraźne. Nużący upał szybko może się przemienić w potężną burzę, po której za chwilę nie będzie śladu. I to dla mnie jest fascynujące.