Ta zmiana trendu oraz siła odbicia były dla wielu obserwatorów zaskoczeniem, szczególnie w kontekście dywergencji między kierunkami polityki pieniężnej Fedu z jednej strony oraz EBC i BoJ z drugiej. Fed zakończył skup aktywów prowadzony w ramach programu luzowania ilościowego już jesienią 2014 r., pod koniec 2015 r. po raz pierwszy podniósł stopy i od tamtej pory dokonał trzech kolejnych podwyżek, a obecnie przymierza się do rozpoczęcia (w IV kw. br.?) sprzedaży skupowanych w latach 2008–2019 aktywów. Tymczasem i BoJ i EBC nadal „drukują" pieniądze (przeliczone na dolary sumy bilansowe tych trzech banków ostatnio się zrównały).

Wydawałoby się, że w takich okolicznościach dolar powinien się umacniać. Tymczasem zachowywał się przez minionych siedem miesięcy odwrotnie. Co więcej, można sobie wyobrazić, że za jakiś czas EBC ogłosi zakończenie swojego QE, co – wydawałoby się – powinno skutkować dalszym umocnieniem euro względem dolara. Niektóry zaczęli mówić o „wojnie walutowej" prowadzonej za pomocą słabego dolara przez Amerykę Trumpa przeciwko krajom posiadającym w handlu z USA duże nadwyżki. Niemiecki DAX już daje wyraźne objawy słabości świadczące o tym, że mocne euro zaczyna przeszkadzać niemieckim eksporterom.

Pojawiły się też głosy, że tegoroczne osłabienia dolara to już początek „kuznetsowej" bessy tej waluty, takiej jak te z lat 1985–1992 czy 2001–2008. W takim scenariuszu bylibyśmy o krok od potężnej hossy surowców i na akcjach rynków „wschodzących" podobnej do tej z lat 2001–2007.

W taki scenariusz nie wierzę, bo zakładam, że w latach 2018–2019 systematycznie zaostrzana polityka pieniężna USA doprowadzi do tego, co od lat określam mianem „chinageddonu", czyli pęknięcia inwestycyjnej bańki w Chinach, bańki wyhodowanej dzięki generalnie łagodnej polityce pieniężnej prowadzonej w USA od 2001 r. W takim scenariuszu kryzysu miliard Chińczyków rzuci się do panicznych zakupów dolarów, co doprowadzi do uformowania ostatecznego szczytu dolara. Dopiero później nadejdzie czas na siedmioletnią bessę amerykańskiej waluty. W takim scenariuszu EUR/USD utknie w najbliższych miesiącach we wspomnianej wyżej strefie oporu w przedziale 1,16–1,24, a później się od niej odbije.

Na krótką metę można jednak zakładać, że słaby dolar zachęci do spekulacji pod zwyżki cen surowców. Te ostatnie były w tym roku generalnie słabe i wydają się mieć sporo miejsca na odbicie w górę. W obecnym cyklu mieliśmy już hossę obligacji (szczyt latem 2016), hossę akcji i zgodnie z konwencjonalnym schematem alokacji aktywów pora teraz na tę część cyklu, w której najlepiej radzą sobie surowce.