Nie są to nowe życzenia, wszak prezes EBC Mario Draghi odgrzebuje listę sprzed roku, a nowy szef Fed Jerome Powell listę życzeń spokojnie może pożyczyć od swojej poprzedniczki Janet Yellen. W obu przypadkach magicznym punktem odniesienia jest poziom 2 proc., traktowany jako optymalny i tak zapisany w statutach banków centralnych. Jednak osiągnięcie tego pułapu to dopiero połowa sukcesu. Kluczem jest utrzymać stabilny poziom na dłużej. Fed wziął na siebie ryzyko, by nie czekać do samego końca i podnosić stopy z wyprzedzeniem, licząc na korzystny wpływ tego, że po długim okresie rekordowo luźnej polityki pieniężnej gospodarka rozwija się powyżej swojego potencjału, a stopa bezrobocia systematycznie spada. Tylko że idealne warunki dla wzrostu płac i inflacji jak na razie nie przynoszą efektów. Wątpliwości już od dawna toczą się w głowach inwestorów, ale Fed stara się im przeciwstawiać, mając inny ukryty cel – wprowadzić wyższe stopy przed kolejnym kryzysem. Bez uzasadnienia w wyższej inflacji będzie trudno normalizować politykę, a za tym znaleźć argumenty za silnym dolarem.
Prezes Draghi jest bogatszy o doświadczenia kolegów z USA i najpierw chce zobaczyć inflację przy celu, zanim mocniej zmieni kurs polityki. Czas jednak nie gra na jego korzyść, gdyż nie może skupować obligacji skarbowych w nieskończoność (w zasadzie zabraknie mu papierów do skupu jeszcze przed końcem 2018 r.). Rynek umie liczyć i już zakłada, że w przyszłym roku EBC okaże się mniej gołębi, niż teraz obiecuje, dając powody do aprecjacji euro. Ale Draghi chce stopować rynek jak najdłużej, obawiając się, że silna waluta zniweczy odbicie inflacji. Jeśli rynek uparcie będzie dążył do wyprzedzających ruchów, może strzelić sobie w kolano, gdyż EBC może zostać zmuszony znaleźć nowe sposoby ekspansji monetarnej dla obrony inflacji. Euro powinno być mocniejsze w 2018 r., ale konieczna jest cierpliwość, inaczej nic z tego nie wyjdzie.
A czego życzy sobie prezes NBP Adam Glapiński? On akurat chce, by inflacja nigdzie się nie rozpędzała, gdyż zburzyłoby to powtarzany od miesięcy postulat braku podwyżek stóp do końca 2018 r. Determinacja prezesa gromadzi bezpieczną większość w RPP, a jednak rynek nie rezygnuje z wyceny pierwszej podwyżki w IV kwartale. Choć zwykło się mawiać, że z rynkiem jeszcze nikt nie wygrał, w tym wypadku jestem gotów obstawiać prezesa NBP, za którym przemawiają (nie za wysokie) prognozy wzrostu i inflacji. Ale przegrana rynku to też przegrana złotego.