Jako lider gołębiej frakcji miał za zadanie osłabić oczekiwania rynkowe wobec szybszego tempa normalizacji polityki pieniężnej i zastopować umocnienie euro, by wspomóc trendy inflacyjne. Wprawdzie usłyszeliśmy, że stopy procentowe pozostaną bez zmian jeszcze przez jakiś czas po zakończeniu skupu aktywów, a nawet Draghi pozwolił sobie na uwagę, że w jego ocenie „jeżeli w ogóle, to są bardzo niskie szanse na podwyżkę w tym roku". Ale to było za mało. Czego rynek się obawiał najbardziej, to stanowczego języka względem dynamicznej aprecjacji waluty, a tego wyraźnie brakowało.
Naprawdę, ale po personie, jaką jest prezes Draghi, można oczekiwać więcej. Tytuł Super Mario nie wziął się znikąd. W przeszłości Włoch wykazywał niesamowite zdolności wpływania na uczestników rynku i skierowania kursu euro tam, gdzie chciał. A teraz? Jedyne, co dostaliśmy, to suchy komentarz o podwyższonych obawach przed zmiennością kursu (kalka z wrześniowego komunikatu), zamiast bezpośrednio uderzyć w tempo aprecjacji euro. Na rynek dwa razy to samo nie podziała.
Najbardziej uderzające było jednak to, że nawet gdy Draghi otrzymał na tacy okazję do gołębiego uderzenia, nie skorzystał z niej. Tak było z bezpośrednim pytaniem dziennikarza o sytuację na rynku walutowym, które Draghi widowiskowo zbył (dziennikarz Bloomberga zadał naraz dwa pytania, Draghi rozwlekle odpowiedział tylko na to drugie, prawie usypiając widownię).
Tylko jedno racjonalne wytłumaczenie takiego zachowania przychodzi mi do głowy – niezadowolenie siłą euro nie jest powszechnym stanowiskiem w Radzie Prezesów EBC i Draghi został poproszony przez jastrzębich członków, by na konferencji prezentować uzgodnioną opinię. To by sugerowało, że jastrzębie rosną w siłę i mają coraz większy wpływ na politykę i przekaz idący z banku.
Wychodzi więc na to, że Draghi miał na konferencji jedno zadanie, ale było nim nie porwać się na samodzielność i nie wywołać burzy w Radzie Prezesów EBC. Jeśli tak, to cel został osiągnięty. Pytanie tylko, co jastrzębie powiedzą za pół roku, kiedy okaże się, że niekontrolowana aprecjacja euro dławi inflację i słabną fundamentalne argumenty za normalizacją polityki pieniężnej?