O ile jeszcze w styczniu rynkowa euforia zdawała się przyćmiewać obawy, o tyle w ostatnich dwóch miesiącach czynniki ryzyka dały o sobie znać z całą mocą. W styczniu chyba mało kto brał pod uwagę scenariusz, w którym zaledwie dwa miesiące później WIG będzie 14 proc. poniżej szczytu hossy, a jednocześnie najniżej od roku. Wspomniany 14-proc. spadek oznacza, że mamy do czynienia z trzecią najgłębszą zniżką po 2008 r. Pierwsze miejsce ex aequo zajmują ruchy spadkowe z lat 2011 i 2015 – oba po ok. 27 proc.

Kuszące jest z pewnością założenie, że w myśl zasady „do trzech razy sztuka" i tym razem przecena osiągnie te historyczne rozmiary, zanim WIG ustanowi twarde dno. Realizacja takiego dość pesymistycznego scenariusza oznaczałaby zejście indeksu poniżej 50 tys. pkt. Ostatni raz na takim pułapie WIG był na jesieni 2016 r., w okolicy wyborów prezydenckich w USA. Swoją drogą ciekawie komponuje się to z postrzeganiem wybranego wtedy prezydenta Trumpa, który w ubiegłym roku według serwisów informacyjnych był niemalże „bożyszczem" dla inwestorów ze względu na obietnice cięć podatkowych, zaś ostatnio wg jednego z nich stał się „najgorszym wrogiem Wall Street" ze względu m.in. na protekcjonistyczne zapędy.

Pocieszające jest to, że na rynkach finansowych obowiązuje zawsze reguła „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Spadek WIG-u wiąże się z obniżaniem wskaźników wyceny, a to zgodnie z historycznymi prawidłowościami poprawia (a nie pogarsza!) przyszłe długoterminowe stopy zwrotu. Monitorowany przez nas wskaźnik ceny do wartości księgowej (P/B) spadł z prawie 1,50 na koniec stycznia do 1,29 na koniec marca. Zgodnie z naszym modelem opisywanym na łamach „Parkietu" 19 marca br. dzięki temu spadkowi projekcja wieloletnich stóp zwrotu z WIG-u poprawiła się z zaledwie ok. 1,8 proc. w skali roku na szczycie hossy do ok. 4 proc. w skali roku obecnie. Ewentualna dalsza zniżka indeksu (o ile do niej dojdzie) poprawiłaby prognozy jeszcze bardziej. W okolicy wspomnianych 50 tys. pkt projekcja wynosiłaby już 7 proc. w skali roku.

Reasumując, nasze wcześniejsze obawy zmaterializowały się w postaci spadku WIG-u do poziomu najniższego od roku. Czy to już definitywny koniec przeceny? Taka teza byłaby bardzo ryzykowna, ale na plus trzeba zaliczyć fakt, że każdy kolejny spadek WIG-u poprawia przyszłe długoterminowe stopy zwrotu. ¶