Globalnie znaczenie będą miały szeroko pojęte wydarzenia gospodarcze i raporty kwartalne dużych międzynarodowych koncernów. Lokalnie zaś raporty finansowe spółek z GPW.
Czwartkowe posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego – jakkolwiek nie przyniesie najmniejszych zmian w polityce monetarnej banku – będzie wskazówką, w którą stronę ta polityka może podążać w przyszłości. Wstępne odczyty danych o amerykańskim i brytyjskim PKB pokażą natomiast aktualną kondycję tych dwóch dużych gospodarek. W to wszystko wplecione zostaną wyniki kwartalne spółek. Po tym, jak w poniedziałek raport opublikował Alphabet (Google), w kolejnych dniach uczynią to jeszcze m.in. spółki: 3M, Caterpillar, Verizon, Boeing, Ford, Qualcomm, Twitter, Deutsche Bank, Royal Dutch Shell, Total i Daimler.
Na giełdzie w Warszawie, która też wchodzi okres publikacji wyników, raportami finansowymi pochwalą się m.in. BZ WBK, Bank Millennium, Emperia (wtorek), Orange Polska (środa), Kruk, PKN Orlen, Getin Noble (czwartek) oraz Lotos, Amica, Budimex i sama GPW (piątek). W odróżnieniu jednak od Wall Street, gdzie spółki zachwycają zyskami za I kwartał, przy ulicy Książęcej możemy być świadkami smutnej konstatacji, że firmy nie potrafią przekuć wysokiego tempa wzrostu gospodarczego w równie dynamiczny wzrost zysków. To zaś mogłoby popsuć nastroje w Warszawie.
W to wszystko jeszcze może dodatkowo wpleść się amerykański rynek długu, gdzie od początku kwietnia rentowności obligacji ponownie rosną, co może negatywnie wpłynąć na nastroje na giełdach i na rynku surowcowym, wzmacniając przy okazji dolara z wszelkimi tego konsekwencjami.
Spoglądając na wykresy warszawskich indeksów, ale też niemieckiego DAX czy amerykańskiego S&P 500, można odnieść wrażenie, że to właśnie w najbliższych dniach rozstrzygnie się, czy zapoczątkowane na początku miesiąca zwyżki będą kontynuowane – co w tym przypadku mogłoby oznaczać utrzymanie się tendencji wzrostowej nawet do końca czerwca. Czy może jednak rynek zawróci i ostatnie trzy tygodnie okażą się tylko odreagowaniem wcześniejszych spadków. W tej chwili więcej argumentów przemawia za tym pierwszym, wzrostowym, scenariuszem.