Wzrost rentowności amerykańskich 10-letnich obligacji skarbowych do nowego cyklicznego maksimum i wyrównanie prawie 7-letniego maksimum z grudnia 2013 r. pobudziło do życia dolara. Jego kurs względem euro wyszedł na 3-miesięczne maksimum, co ostatnio zdarzyło się pod koniec października ub.r. (w przypadku USD/PLN ostatni raz z 3-miesięcznym szczytem mieliśmy do czynienia w grudniu 2016 r.). W kilkutygodniowym horyzoncie prawdopodobna wydaje się obrona na wykresie EUR/USD wsparcia wyznaczonego w sierpniu/wrześniu ub.r. w okolicach poziomu 1,20, czemu odpowiada w przypadku USD/PLN opór w okolicach wrześniowego dołka (3,54). 20-tygodniowa cykliczność odpowiadająca za dołki dolara z początku września ub.r. i końca stycznia tego roku sugeruje, że następnego minimum dolara tej klasy można oczekiwać za około siedem tygodni, czyli w okolicach połowy czerwca. Podczas fali wzrostowej, która powinna później nastąpić, dolar mógłby zaatakować strefę oporu rozpoczynającą się powyżej poziomu 3,67.
Głównym argumentem przeciwko umocnieniu dolara jest polityka fiskalna USA (najsilniejsze od lat 80. obniżki podatków), która powinna prowadzić do silnego wzrostu deficytu budżetowego i wzrostu potrzeb pożyczkowych tamtejszego rządu. Głównym argumentem za umocnieniem dolara jest polityka pieniężna Fedu, której efektem są najwyższe wśród głównych krajów rozwiniętych poziomy stóp w USA. Określenie ostatecznego efektu dla kursu dolara tych dwóch działających przeciwnie potężnych czynników jest bardzo trudne.
Obniżki podatków przełożyły się w styczniu na skokowy wzrost oczekiwanych przez analityków zysków amerykańskich spółek. Roczna dynamika oczekiwanych w ciągu następnych 12 miesięcy zysków spółek przypadających na indeks S&P 500 skoczyła z +9,7 proc. w grudniu do +23,1 proc. w lutym. W okresie minionego pokolenia roczna dynamika oczekiwanych zysków osiągała po raz pierwszy poziom przekraczający 19 proc. pięciokrotnie: w lipcu 1984, wrześniu 1987, lutym 1995, maju 2004 oraz lutym 2010 r. Jak widać, taki optymizm analityków odnośnie do średnioterminowych perspektyw amerykańskich firm nie wyklucza ani silnych krótkoterminowych tąpnięć cen akcji a la październik 1987 r., ani „flash crashów" a la maj 2010 r., ani kryzysów finansowych na peryferiach (kryzys meksykański kulminujący na początku 1995 r.), ale raczej nie potwierdza obaw przed bliskością silnej bessy dyskontującej gospodarczą recesję. W najgorszym przypadku przekraczająca 19 proc. dynamika oczekiwanych przyszłych 12-miesięcznych zysków firm z indeksu S&P 500 poprzedzała początek gospodarczej recesji w USA o trzy lata bez dwóch miesięcy. To sugeruje, że w okresie oczekiwanego w latach 2018/2019/2020 na podstawie cykliczności spowolnienia gospodarczego nie powinno dojść w gospodarce USA do regularnej recesji. To zaś sugeruje, że ewentualne osłabienie amerykańskiego rynku akcji w latach 2018–2019 związane z tym spowolnieniem powinno przyjąć raczej dosyć łagodną postać odmienną od tej obserwowanej podczas związanych z gospodarczymi recesjami spadków z lat 2000–2002 i 2007–2009.