Parkiety amerykańskie wróciły już na dodatnie poziomy YTD – za najważniejszą przyczynę poprawy nastrojów należy uznać świetne wyniki amerykańskich spółek. W minionym kwartale podmioty należące do indeksu S&P500 zanotowały w skali rocznej 25-proc. wzrost zysków, bijąc tym samym wysoko postawione oczekiwania. Sprawia to, że wyceny wskaźnikowe mierzone za pomocą forward P/E (cena do zysku prognozowanego) znalazły się w okolicy średniej pięcioletniej. Czy zatem wyceny akcji w USA wcale nie są tak wysokie?

Można powiedzieć, że wyceny te nie są oderwane od rzeczywistości. Kluczową kwestią dla inwestora lokującego środki w akcje jest perspektywa przyszłych zysków, a te w najbliższych kwartałach nadal mogą zadowalać, choć tak wysoka dynamika wzrostu jest w dłuższym okresie nie do utrzymania. Ważną rolę w tej kwestii odgrywa stymulus fiskalny, który notabene przedłużył ekspansywną fazę cyklu koniunkturalnego w USA. Zakłada się, że efekty obniżenia podatku CIT są rozłożone w czasie, a ich pozytywny wpływ powinien być odzwierciedlany w wynikach amerykańskich spółek jeszcze przez cztery, pięć kwartałów. Po tym okresie, bardzo wysoki efekt bazy niewątpliwie doprowadzi do sytuacji, w której polepszanie zysków stanie się trudnym zadaniem.

Żeby jednak nie przedstawiać obrazu rynkowego w zbyt kolorowych barwach, należy pamiętać, że znajdujemy się w zaawansowanej fazie cyklu koniunkturalnego. W przypadku Europy coraz częściej mówi się nawet o tym, że przysłowiowy „szczyt" jest już za nami. Ponadto żyjemy w czasach, w których niemal każdy miesiąc przynosi nowe czynniki ryzyka czy też napięcia geopolityczne (wojna handlowa, konflikt na linii USA–Rosja, Syria lub zerwanie porozumienia z Iranem). Podejmowanie decyzji inwestycyjnych w takich warunkach jest obarczone dodatkowym ryzykiem, którego nie sposób przewidzieć.

Tymczasem zaskakiwać może fakt, że popularny indeks VIX („indeks strachu") powrócił do poziomów najniższych od momentu rozpoczęcia korekty, co mogłoby wskazywać, że aktualny bilans ryzyk jest już w cenach, a indeksy są gotowe powrócić do trendu wzrostowego. Mimo wszystko pamiętajmy, że wraz z upływem czasu relacja oczekiwanej stopy zwrotu do ryzyka staje się coraz to mniej korzystna. W praktyce przejawia się to w postaci takich zjawisk jak chociażby ostatnia nerwowa przecena na rynkach wschodzących. Umocnienie dolara do poziomów 1,185 EUR/USD nie powinno wywoływać przy zdrowym układzie sił takich reakcji – jeszcze nie tak dawno przy podobnym kursie większość uczestników rynku przecierała oczy ze zdumienia, zastanawiając się nad nieuzasadnioną słabością amerykańskiej waluty. Jak widać – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a wspomniany „punkt siedzenia" zmienia się dynamicznie z miesiąca na miesiąc.