Dokładnie przez 161 dni szefowie partii CDU i CSU prowadzili trudne rozmowy w sprawie utworzenia koalicji i rządu większościowego. Ostatecznie nadszedł happy end i członkowie partii SPD w przeprowadzonym wewnątrzpartyjnym referendum udzielili Angeli Merkel kredytu zaufania, jednocześnie decydując się na powrót do wielkiej koalicji.
W całej tej historii rzadko wówczas poruszano kwestię relacji oraz potencjalnego ryzyka pogorszenia stosunków CDU–CSU, traktując obie partie jako jeden, dobrze funkcjonujący organizm. W ostatnich dniach w niemieckiej polityce harmonia oraz słynny ordnung ponownie zostały zaburzone i to nie za sprawą sceptycznego podejścia socjaldemokratów, lecz CSU.
Główną osią konfliktu stała się polityka migracyjna – minister spraw wewnętrznych i jednocześnie przewodniczący CSU Horst Seehofer postawił Merkel ultimatum w sprawie uporządkowania kwestii przyjmowania uchodźców. Nowe zasady miałyby umożliwić odsyłanie na granicy imigrantów, którzy zostali zarejestrowani w innym kraju UE lub wcześniej z określonych przyczyn utracili prawo azylu w Niemczech. Sęk w tym, że otwarte granice Niemiec uniemożliwiają zaimplementowanie tego pomysłu, a potrzebujący politycznego sukcesu Seehofer zmusza niemiecką kanclerz do rozwiązania tego problemu na poziomie ogólnoeuropejskim, co okazuje się trudnym zadaniem.
Nie jest tajemnicą, że poparcie wśród Bawarczyków dla CSU na przestrzeni ostatnich lat zauważalnie zmalało. Partia ta coraz bardziej oddaje pola radykalnej AfD, której retoryka trafia do sfrustrowanych kryzysem migracyjnym Niemców. Zatem wspomniane ultimatum postawione Merkel wydaje się mieć o wiele poważniejszy wymiar.
Co oznacza to dla europejskich rynków kapitałowych? Oczywiście nic dobrego – dopiero co opadł kurz po wielkim chaosie politycznym we Włoszech, a na horyzoncie pojawiają się kolejne problemy, tym razem w samym sercu Unii, którym niewątpliwie są Niemcy.