Wprawdzie spadek Nasdaq o 1,4 proc. wydaje się poważny, ale w żaden sposób nie oddaje on całości ryzyka, które wiąże się z konfliktem pomiędzy dwoma najpotężniejszymi państwami świata.
Hang Seng i Shanghai Composite dyskontowały to w zdecydowanie poważniejszy sposób, ale i tak wtorkowe wzrosty w Azji sygnalizują, że rynek wciąż zamyka oczy na pogarszające się otoczenie geopolityczne. Gdy dodamy do tego nie do końca uzasadnione uspokojenie na rynkach wschodzących, sytuacja staje się jeszcze dziwniejsza. Oczywiście dolar przestał się umacniać, ale już wrześniowe posiedzenie FOMC może dużo odmienić w tym stanie rzeczy. Komitet pozostawał do tej pory całkowicie obojętny wobec problemów krajów rozwijających się i choć zdanie Jerome'a Powella na ten temat może zostać odczytane jako wolta, nic nie wskazuje na to, by Rezerwa Federalna miała się przejmować sytuacją na innych kontynentach.
Optymizm wydaje się bazować na dwóch założeniach. Pierwszym jest to, że prezydent Trump przed wyborami nie będzie eskalował konfliktu. Drugim, że jeśli wojna handlowa będzie trwała, to Fed przestanie podnosić stopy. Już teraz rynek nie dowierza nawet we dwie podwyżki w przyszłym roku. Obie te koncepcje wydają nam się błędne. Elektorat prezydenta popiera twarde stanowisko wobec Chin, a analizy na ten temat dowodzą, że z politycznego punktu widzenia przyjęcie ostrej linii powinno mu się opłacić. Poważna wolta w jego wydaniu wystąpi ewentualnie dopiero po wyborach, czyli czekają nas dwa bardzo niespokojne miesiące.
Może łatwo zapomnieć o tym w Europie, ale inflacja w USA dopiero co znajdowała się na najwyższych od 2008 r. poziomach. I chociaż zmiana kursu walutowego czy efekty bazy powinny oddziaływać w kierunku jej stopniowego powrotu do celu, cła zmieniają tutaj bardzo wiele. O ile szkody we wzroście gospodarczym będą widoczne dopiero po 2–3 kwartałach, o tyle na zmianę cen cła przekładają się bez porównania szybciej, co może wiązać Rezerwie Federalnej ręce. Bilans krótkoterminowego ryzyka dla cen akcji wygląda zatem negatywnie.
A w średnim i długim terminie naprawdę trudno powiedzieć, czy bardzo stonowane reakcje Chin na kolejne kroki USA rzeczywiście pomogą zakończyć konflikt. Donald Trump nie wygląda na osobę, która szczególnie ceni u przeciwników strategię nadstawiania drugiego policzka.